WSZYSTKIE
PORY UCZUĆ
LATO
Autor: Magdalena
Majcher
Seria: Wszystkie
pory uczuć (tom 4)
Wydawnictwo: PASCAL
„Wszystkie pory
uczuć. Lato” to już czwarta i ostatnia część z cyklu.
Magdalena Majcher w poprzednich częściach poruszała przeróżne
trudne tematy i ich złożoną problematykę.
„Wszystkie pory
uczuć. Jesień” →
Recenzja
„Wszystkie pory
uczuć. Zima” →
Recenzja
Wszystkie pory
uczuć. Wiosna” →
Recenzja
I tym razem autorka
również nie pozwala swoim czytelnikom na odpoczynek i relaks.
Pełna emocji
opowieść o trudnym macierzyństwie.
To miało być najpiękniejsze lato w życiu Joasi. Sen o rodzinie, o jakiej zawsze marzyła właśnie się spełnił. Razem z Maćkiem doczekali się dziecka. Jednak Joasia nie potrafi cieszyć się macierzyństwem a zamiast spodziewanego szczęścia ogarnia ją coraz większy lęk…
Czy bliscy w porę zorientują się, że młoda matka cierpi na depresję poporodową?
Czy Joasia pozwoli sobie pomóc, zanim będzie za późno?
To miało być najpiękniejsze lato w życiu Joasi. Sen o rodzinie, o jakiej zawsze marzyła właśnie się spełnił. Razem z Maćkiem doczekali się dziecka. Jednak Joasia nie potrafi cieszyć się macierzyństwem a zamiast spodziewanego szczęścia ogarnia ją coraz większy lęk…
Czy bliscy w porę zorientują się, że młoda matka cierpi na depresję poporodową?
Czy Joasia pozwoli sobie pomóc, zanim będzie za późno?
„Wszystkie pory
uczuć. Lato” to portret matki pokazany jej własnymi oczami.
To lustrzane odbicie
tego, co kobieta widzi w sobie, za co się kocha i za co się
nienawidzi. Psychologiczny obraz młodej kobiety wyczekującej
dziecka i stawiającej pierwsze kroki w świecie macierzyństwa.
Czy każdy z nas ma
w sobie ten instynkt matki, który niezawodnie podpowiada nam co mamy
robić?
Czy każda kobieta
jest dla swego potomka matką idealną?
Czy dzisiejszy świat
pomaga kobietom podążać ścieżką macierzyństwa z
błogosławieństwem?
Czy też może
ludzkość stawia przed takimi kobietom zbyt wysokie wymagania?
A może to my sami
zapędzamy się w kozi róg, z którego nie ma ucieczki?
Może otaczający
nas medialny świat pełen ideałów popycha nas do niewyobrażalnie
krytycznych uwag pod własnym adresem?
Magdalena Majcher
porusza w powieści temat trudny, wciąż przez wielu uważany za
bezsensowne fanaberie, głupie wymówki i coś „nie do pomyślenia”.
A jednak problem depresji poporodowej dotyka coraz szerszego grona
kobiet.
Skąd to się
bierze? Dlaczego?
Nie ma na to
jednoznacznej odpowiedzi. Moim zdaniem to świat, w którym przyszło
nam żyć jest odpowiedzialny za to zjawisko. To my sami
wykreowaliśmy „standardy” bycia matką doskonałą. Internet aż
huczy od mnogości informacji o tym, jak być idealną matką, co
robić, a czego absolutnie nie wolno. To kobiety pozakładały fora
internetowe ciążowe i dla matek. A tam prawdziwa skarbnica dobrych
rad, od których piekło jest wybrukowane. Istny wyścig szczurów w
pogoni za zaszczytnym tytułem matki polki idealnej. A niech tylko
któraś z młodych matek wyjdzie nieco poza ramy, powie, że coś
robi inaczej, od razu...momentalnie zaczyna się nagonka, hejt hejtem
poganiany. A od tego, to już tylko kilka schodów do uzyskania
tytułu wyrodnej matki.
Marketing
parentingowy to dziś bardzo głębokie źródło nie tylko wiedzy,
ale i dochodów. Miliony sprzedawanych poradników o ciąży, o
pierwszym roku życia dziecka, o wychowaniu, o zasadach i tak dalej.
Wciąż na topie, wciąż zdobywa nowe osoby w swoje śliskie łapy.
Może i bywa czasem pomocy. Ale moim zdaniem więcej z tego szkody
niż pożytku, zwłaszcza jeśli tryliardy informacji zasypują osobę
niedoświadczoną, taką, która ma niskie poczucie wartości
własnej. Taka osoba zaczyna stawiać sobie zbyt olbrzymie wymagania
i ustawia poprzeczkę nie do przeskoczenia. Fala poradnikowych i
internetowych informacji zalewa ją niczym fala tsunami. Wdziera się
w uszy, oczy i serce. Zatruwa racjonalizm i zagłusza naturalny
instynkt.
Bohaterka powieści
„Wszystkie pory uczuć. Lato” - Joasia - wpadła w taką falę po
same uszy. Co niemalże doprowadziło do tragedii. Została zaszczuta
idealizmem macierzyństwa.
Osobiście
przeżywałam niektóre z przedstawionych w powieści dylematów.
Podobnie jak moja imienniczka urodziłam przez cesarskie cięcie (mój
syn też ważył podobnie jak syn bohaterki) i ja, podobnie jak ona,
w czasie ciąży naczytałam się milion poradników i dobrych rad na
forach internetowych. Co więcej, podobnież jak Joanna, nie miałam
pokarmu. Nie byłam w stanie sama wykarmić swojego dziecka, które
potrzebowało dużo zjeść. Leżałam w szpitalu obolała, a
personel niezbyt chętnie zabierał moje dziecko na dokarmienie.
Musiałam radzić sobie sama. Musiałam wysłuchać szpitalnych rad
pielęgniarek i lekarzy, o tym jak istotne jest karmienie piersią,
bo tylko to daje gwarancję na to, by moje dziecko było zdrowe i
inteligentne!! Tak. Dosłownie.
Z tym, że ja w
odróżnieniu od głównej bohaterki powieści – miałam świadomość
tego, że mnie moja mama również nie karmiła piersią, a na iloraz
inteligencji nie narzekam. Miałam to szczęście, że nie dałam się
zwariować i zrobiłam to, co uważałam za słuszne, czyli zaraz po
wyjściu ze szpitala nakarmiłam syna butlą mleka modyfikowanego.
Dziś ma 10 lat i jest okazem zdrowia, a rozwój umysłowy ma na
równie wysokim poziomie.
Już wtedy
zastanawiałam się nad tym, dlaczego nawet w szpitalu jest tak
wielka nagonka na karmienie piersią? Dlaczego wbija się w poczucie
winy młode matki, które nie mają pokarmu w piersiach? Po co? Dla
jakich wyższych idei się to robi? Ludzie!
Magdalena Majcher w
swej powieści również porusza tę kwestię – rzeczywistość w
szpitalach państwowych wygląda dokładnie tak jak opisała je
autorka.
Młoda matka,
pierworódka już na wstępie swej macierzyńskiej drogi wpada w dół
wykopany przez innych. Powieściowa Joasia – z każdym dniem
zapadała się coraz bardziej. Dobijało ją, że nie spełniła
własnych ambicji dotyczących porodu, karmienia...ambicji i planów
wybudowanych na podwalinie wszystkie dobrych rad z poradników i
internetu. Wpadła po uszy w bagno idealizmu i wytycznych jakie świat
obrał sobie za najważniejsze. Wpędziła się w poczucie winy,
niespełnienie i nadmierną samokrytykę. A to zrodziło w niej
poczucie krzywdy, przeradzające się w obłęd i nadinterpretację
faktów i słów, które w rzeczywistości były wyrazem troski
najbliższych. Mąż mówił co innego – ona dopatrywała się w
tym krytyki pod swoim adresem. I tak w błędnym kole, z którego nie
widziała wyjścia karała samą siebie. Nie była w stanie cieszyć
się macierzyństwem, dzieckiem, jego pierwszym spojrzeniem,
niemowlęcymi minami i posapywaniem, nie czuła zapachu miłości.
Wszystko to omal nie doprowadziło do tragicznego w skutkach końca.
A przecież mogło
być inaczej. Przecież to wszystko może wyglądać inaczej!
Gdyby Ci wszyscy
„mądrzy” piszący poradniki przestali narzucać kanony idealnego
macierzyństwa!
Gdyby internet był
wolny od matek przeświadczonych o swej doskonałości –
jednocześnie plujących żółcią na kobiety, które urodziły
inaczej, karmią inaczej, śpią z dziećmi inaczej niż one same!
Gdyby w szpitalach
zamiast „mądrych” formułek – młoda matka usłyszała, że to
nic złego, że wiele osób tak ma, że nie jest leniwa, po prostu
czasem tak się dzieje!
Wszystko mogłoby
być inaczej.
Niestety – jest
coraz gorzej!
„Wszystkie pory
uczuć. Lato” Magdaleny Majcher to powieść o wielkiej miłości,
o spełnieniu, o cudownym stanie ciąży i macierzyństwa, ale
również o tym, że to wszystko jest tak delikatne i kruche, że
można to zniszczyć nieodpowiednim, nieprzemyślanym słowem czy
działaniem.
Ta powieść powinna
się znaleźć w kanonie lektur ciążowych i okołoporodowych.
Każda kobieta
powinna to przeczytać i jej mężczyzna (przyszły ojciec również).
Bo dzięki tej lekturze, przyszłe matki może zrozumieją więcej,
nie doprowadzą się na szczyty wygórowanych ambicji rodzicielskich,
nie dadzą się zwariować temu światu, który ustanowił kanwy
idealizmu macierzyństwa. Natomiast każdy przyszły ojciec uświadomi
sobie jakie to wszystko jest niebezpieczne i może, gdy spotka się z
taką sytuacją osobiście – będzie potrafił zareagować właściwie
– tak jak zareagował powieściowy Maciek.
„Wszystkie pory
uczuć. Lato” to powieść obok, której nie wolno przejść
obojętnie! Jest tak bardzo ważna powieść, naszpikowana pułapkami czyhającymi na przyszłe matki. W moich
oczach jest prawdziwą, życiową lekturą o tym, czego unikać, by móc w
rezultacie cieszyć się z ciąży i macierzyństwa w sposób
niezmącony niczym.
Podsuńcie ją swoim
żonom i partnerkom. Przeczytajcie ją razem z nimi!
Pożyczcie sąsiadce w ciąży!
Pożyczcie sąsiadce w ciąży!
Dajcie ją ku
przestrodze!
Społeczeństwo
winno chronić przyszłe matki oraz te które właśnie urodziły!
Bądźmy zatem
mądrym i świadomym ogniwem tego społeczeństwa!
Kobiecie, która jest muszlą dającą życie - dajmy szumieć cicho i ze spokojem, by koiła sobą życie, które wydaje na świat i by rozsmakowała się w miłości macierzyńskiej.
Za możliwość
przeżywania tego czasu wraz z Joasią i pobudzenie wspomnień
dziękuję Madzi
Majcher oraz Wydawnictwu PASCAL.
Wypożycz na w.bibliotece.pl
Uwielbiam twórczość Pani Magdy. Ta seria jeszcze przede mną, ale na pewno wkrótce ją przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuńTo będzie niezwykły czas, cztery pory roku, które otoczą Cię i wyznaczą nowe szersze postrzeganie świata. :) Przyjemnej lektury Ci życzę.
UsuńŚwietne, pomysłowe foty. Twórczości tej autorki także nie znam. Pora to zmienić
OdpowiedzUsuńMyślałam, że to książka o lżejszej tematyce, bardziej na lato... ;) Ale takie też są potrzebne. Sama z wakacyjnych książek polecam "Strażniczkę miodu i pszczół" :)
OdpowiedzUsuń