LENIUSIOŁKI
Autor: Anna Sakowicz
Wydawnictwo: BJ
Service
„Leniusiołki”
Anny Sakowicz to książka bardzo specyficzna, niby specjalnie dla
dzieci, ale powiem Wam, że nie mogłam sobie odmówić i ja też ją
przeczytałam. W zasadzie czytałam ją razem z synem.
Książka wraz z
uszytym przez autorkę najprawdziwszym Leniusiołkiem przybyła do
naszego domu tuż przed świętami, co było dla mnie i dla mojego
syna wielką niespodzianką. Dla niego jeszcze większą – bo ze
specjalną imienną dedykacją, dzięki której poczuł się mega
dumny i wyróżniony.
Amelka to mała
dziewczynka, a zarazem WIELKA bałaganiara. W dodatku nigdy nic jej
się nie chce, a czas wolny spędza najchętniej, leżąc na kanapie.
Zaniepokojona zachowaniem córki mama Amelki szuka pomocy w
internecie. Pewnego dnia otrzymuje wiadomość od tajemniczego
nieznajomego: "W waszym domu zalęgły się leniusiołki"...
„Leniusiołki”
to książka edukacyjna dla dzieci...ale nie tylko, szczerze mówiąc
nadawałaby się dla wielu dorosłych jako główna i obowiązkowa
lektura przed wstąpieniem w związek. Serio!
Mój dziewięcioletni
syn był zachwycony treścią, nie było mowy o przerwaniu czytania i
zostawieniu chociaż połowy na drugi dzień!
W głównej
bohaterce zobaczył siebie – ale i ja często widziałam w Amelce
własne odbicie, może nie aż takie jeden do jednego, ale zawsze…
„Leniusiołki”
uczą nie tylko utrzymania porządku, ale uświadamiają dziecku ( i
rodzicom), że ono powinno również mieć obowiązki. Często
wychowujemy dzieci w poczuciu – ty nic nie musisz robić tylko
chodzić do szkoły i się uczyć. No tak. To ich obowiązek. Ale
zdrowo dla dziecka i dla rodziców jest, gdy domowe obowiązki
również są podzielone. I tu oczywiście z mojej strony wielki
ukłon w stronę autorki, że zahacza o ten temat. Nauka sprzątania,
dbania o własne otoczenie powinna być wdrażana od najmłodszych
lat. Nie od parady nasze babki i prababki powtarzały „jak sobie
pościelesz, tak się wyśpisz” oraz „czym skorupka za młodu,
tym na starość trąci”. Nie są to wyssane z palca powiedzonka.
Anna Sakowicz w
„Leniusiołkach” porusza właśnie taką problematykę. Pokazuje,
że nie ma nic złego w tym by dziecko samo dbało o porządek w
swoim pokoju, a my rodzice nie powinniśmy go wyręczać, robić za
niego, bo zrobimy krzywdę i jemu i sobie. Dziecku – gdyż zawsze
będzie myślało, że mu się należy, samo się posprząta, nie
nawykłe do domowych obowiązków wyrasta później na niedojrzałego
dorosłego, który nie potrafi sobie poradzić w życiu codziennym i
wyręcza się innymi, staje się „pasożytem”. Sobie, gdyż na
starość rodzice sami będą potrzebować pomocy i mogą jej nie
otrzymać od wychowanego pod kloszem dziecka.
„Leniusiołki”
są cenną skarbnicą wskazówek dla dzieci i rodziców. Autorka
znajduje złoty środek, obowiązki są potrzebne, ale jak we
wszystkim należy zachować umiar. Zauważa, ze grono dzieci w
obecnych czasach jest nadmiernie obciążona obowiązkami szkolnymi,
bądź wynikającymi z dodatkowych, nadprogramowych zajęć
edukacyjnych. Ani nic nie robienie ani obowiązki w nadmiarze nie są
dobre. Dziecko powinno być dzieckiem jak najdłużej. A to my
rodzice jesteśmy od tego by znaleźć sposób na wyważenie tego
wszystkiego.
„Leniusiołki”
są napisane prostym językiem, tak że trafią one w gust nawet tych
dzieci, które nie lubią czytać. Akapity skonstruowano z przerwami,
co pozwala na akcentowanie niektórych sytuacji, dzięki temu
wzmacnia się efekt przeżywania tego, co zwiera treść. Dodatkowo
książka jest wzbogacona o piękne kolorowe ilustracje, które
świetnie współgrają z tekstem podczas czytania. Dziecko ma okazję
śledzić wydarzenia i obrazować sobie rozgrywane akcje.
Z przyjemnością
polecam Wam zakup bądź wypożyczenie i przeczytanie „Leniusiołków”
- to przesympatyczna lektura dla każdego.
Jeśli jesteście
zapalonymi czytelniczkami to sięgnijcie również po trylogię
kociewską autorstwa Anny Sakowicz, bo może nie wszyscy z Was
wiedzą, ale „Leniusiołki” zostały stworzone właśnie przez
główną bohaterkę trylogii – która napisała bajkę, wydała ją
i przekazała honorarium na pomoc dzieciom chorym na białaczkę.
Sama autorka mówi,
że „Leniusiołki” są kropką nad „i” kociewskiej trylogii.
:)
Anna Sakowicz tak, jak bohaterka jej książki przekazała całe
honorarium ze sprzedaży na Stowarzyszenie Rodziców Dzieci Chorych
na Białaczkę w Szczecinie. Każde dziecko leżące na oddziale
dostało swego Leniusiołka (uszytego własnoręcznie przez
autorkę!).
Aniu - jesteś WIELKA!!
Aniu - jesteś WIELKA!!
Zapraszam Was na
bloga, którego prowadziła dotąd autorka: http://kuradomowa.blogujaca.pl/
obecnie Anie można znaleźć pod adresem: http://annasakowicz.pl/
Za książkę i
najprawdziwszego Leniusiołka dziękujemy Ci Aniu o ogromnym sercu.
Niestety nie udało
mi się przechwycić dla siebie pluszaka (a chętna byłam nie tylko ja),
bo stał się on
pełnoprawnym współlokatorem pokoju syna.
Poszukaj i wypożycz na w.bibliotece.pl
Dziękuję. Wzruszyłam się, czytając Twój post. Naprawdę bardzo dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńOj Aniu - Sama prawda <3
UsuńTo bardzo mądra książka, nie tylko zwykła bajeczka, ot kolorowe obrazki i fabuła. Twoja książka nosi głębokie przesłanie i naukę dla dzieci i rodziców. Zachowam ją z pewnością dla wnuków :)