środa, 30 sierpnia 2017

"Mój pomysł na życie" Elżbiety Kosobuckiej




MÓJ POMYSŁ NA 

ŻYCIE

Autor: Elżbieta Kosobucka
Wydawnictwo: Videograf

„Mój pomysł na życie” to wydawniczy debiut Elżbiety Kosobuckiej. Autorka ma na swoim koncie jeszcze dwie powieści, które póki co czekają na wydanie. I mam nadzieję, że niedługo będę mogła trzymać je w swoich dłoniach.

„Mój pomysł na życie” to powieść, która mocno zaskakuje czytelnika.
Początkowo sądziłam, że jest to stylizowany poradnik dla kobiet, w stylu jak odnieść sukces, karierę i spełnić swoje marzenia. Później, kiedy już zaczęłam czytać, pierwsze co mi przyszło do głowy to, to że jest to kolejna lekka historia o miłości i zakończy się związkowym happy endem. A jednak autorka miała inny plan i stworzyła historię, która mocno mnie ścisnęła za serce.

Powieść zaprasza kobiece serca do podążania własną drogą, odkrywania siebie. Melody Sawicka, odnosząc spektakularne sukcesy, pnie się po szczeblach kariery w bankowości. Bohaterka, otoczona gronem przyjaciół, tryska energią i nowymi pomysłami. W niesprzyjających okolicznościach spotyka intrygującego biznesmena, Pawła Baryckiego, który wprowadza zamieszanie w jej uporządkowane dotąd życie. Kiedy wydaje się, że ostatni puzzel trafił na swoje miejsce, do układanki wkrada się niechciany element. Młoda kobieta odnajduje szczęście TAM i WTEDY, gdy myśli, że wszystko jest stracone...

Autorka wykreowała w swej powieści bohaterów, którzy żyją w świecie kariery, pieniędzy i to tych z górnej puli finansowej. Otoczeni drogimi samochodami, smartfonami i i markowymi ciuchami od Prady. Przyznam szczerze, że trudno mi było się na początku z nimi zaprzyjaźnić czy też wczuć w ich postrzeganie świata. Pochodzę z zupełnie innego środowiska dlatego zajęcia, hobby czy też sposób spędzania wolnego czasu bohaterów były dla mnie totalnie abstrakcyjne.

Melody Sawicka – to trzydziestoletnia kobieta sukcesu, dąży konsekwentnie do celu, do bycia podziwianą i szanowaną w sferze finansjery. Wszystko w jej życiu ma swój czas i swoje miejsce. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że nie ma takiej rzeczy, której Melody nie kontroluje. A jednak. Ta pozornie silna i władcza kobieta jest jednocześnie wewnętrznie małą dziewczynką. Nie mówię tego bez kozery. Przejawia się to głównie w jej podejściu do związku i relacjach damsko- męskich. Momentami Melody strasznie działała mi tym na nerwy, gdyż niektóre z jej zachowań były dla mnie infantylne. Niejeden raz zirytowała mnie swoim tokiem rozumowania, zachowaniem a nawet napadami słownej agresji wobec płci przeciwnej. Bardzo się to gryzło ze wszystkim innym, co sobą reprezentowała zawodowo. Czasami byłam nią wręcz zmeczona i musiałam odłożyć książkę i zrobić sobie przerwę. Mimo to, wzbudziła we mnie również sporo szacunku, głównie za sprawą swoich przekonań, których broniła jak lwica i nie ulegała opiniom innych.

Paweł Barycki – przystojny, szalenie szarmancki i nieprzyzwoicie bogaty facet, dla którego ludzie i ich zasady są najważniejsi. Cóż więcej o nim można by rzec? Po prostu rycerz na białym koniu, o którym marzą kobiety od zarania dziejów.

Konstrukcja powieści jest zaskakująca. 
Pozornie zwyczajna historia, o pięknych, młodych i bogatych ludziach, o miłości i marzeniach. Jednocześnie zawiera w sobie potężną dawkę realizmu, bólu i cierpienia. Autorka nie wprost ale w całości konstrukcji powieści dotknęła bardzo ważnego tematu. Zauważyła, że dzisiejszy świat opiera się w znacznej mierze na posiadaniu. Zdobywaniu, otaczaniu się gadżetami: samochodami, motorami, telefonami, kosmetykami, butami etc. można tak wymieniać w nieskończoność. A przecież nie to powinno być w życiu człowieka najważniejsze. A jeśli nie to, to co właściwie winno być ważne? Na czym powinniśmy skupiać naszą energię?
Żyjemy wszak w społeczeństwie, które wg. naukowców, stało się społeczeństwem głównie konsumpcyjnym. Wszystko zmierza w tym kierunku i zewsząd mamią nas nowe pokusy i nowinki techniczne. Jesteśmy atakowani z każdej strony kolejnym „must havem”.

Tymczasem „Mój pomysł na życie” zwraca naszą uwagę w innym kierunku. Autorka wzięła sobie za cel, by czytelnika sprowadzić na ziemię, by spojrzał na swoje życie z perspektywy nie tego, co posiada albo co może mieć. „Mój pomysł na życie” skłania do zatrzymania się i refleksji, nad tym dokąd zmierzam? Czy warto? Czy to jest dobra droga?
Powieść jest propagandą zmiany życia z konsumpcyjnego na społeczne i uczuciowe. Na to, by realizować się, owszem ale nie w myśl błysków fleszy czy zazdrosnych spojrzeń. Autorka stara się poprzez treść powiedzieć nam, że realizacja i spełnienie stają się w pełni właściwe, kiedy dążymy do nich po to by sprawiały nam radość, byśmy podczas finału czuli się dobrymi ludźmi.

Więcej nie będę Wam zdradzać.
Koniecznie przeczytajcie.
Uprzedzam jednak lojalnie, że chusteczki będą potrzebne. 


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję autorce Elżbiecie Kosobuckiej

oraz Wydawnictwu Videograf. 





PS. Czekam na kolejne powieści pani Elu :)

2 komentarze:

  1. Pani Joasiu bardzo dziękuję za wnikliwe "wgryzienie się" w fabułę "Mojego pomysłu na życie". Osobiście jestem zachwycona zarówno Pani odbiorem powieści, jak i sposobem w jaki Pani to opisała w swojej recenzji.

    P.S. Mam nadzieję, że się pojawią i trafią do Pani :)

    Ciepło pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Elu, przyjemność była zdecydowanie po mojej stronie. Będę wypatrywać kolejnych powieści :) by móc się w nich zatopić!
      Serdecznie pozdrawiam <3

      Usuń