NAJMILSZY
PREZENT
Autor:
Agnieszka Krawczyk
Cykl:
Ulica Wierzbowa (tom 1)
Wydawnictwo:
FILIA
„Najmilszy
prezent” Agnieszki Krawczyk rozpoczyna nowy cykl pt. „Ulica
Wierzbowa”. Książka wdana w okresie przedświątecznym jako jedna
z ogromu propozycji na zimowy czas, a zarazem jedna z niewielu, po
którą sięgnęłam. Ale tej nie mogłam sobie odmówić, gdyż
przepadam za twórczością tej autorki.
Najmilsze prezenty to te niespodziewanie, przecież wiesz. Takie, na które wcale nie liczysz, a one się pojawiają, jakby je ktoś wyczarował. - to prawda, tym bardziej, że kiedy
zabierałam się za czytanie powieści dostałam taki prezent –
kubeczek na zimową herbatę bądź gorącą czekoladę, z którym
spędziłam czas nad tą właśnie lekturą.
Na pożegnanie postanawia coś podarować sąsiadom: osobisty list z konkretną wskazówką lub przestrogą. Bo Flora wierzy w ludzi i wie, że czasami małe zdarzenia, ciche słowa, drobny gest mogą zmienić wszystko. Jest przekonana, że dobro rodzi dobro, a szczęście uśmiecha się w najmniej spodziewanej chwili.
Czy listy Flory zdołają poruszyć serca mieszkańców ulicy? Skłonić do zadumy i zachęcić do odwagi? Czy skromna sąsiadka okaże się aniołem wigilijnej nocy? Tego roku Święta na Wierzbowej będą niezapomniane.
Pełna uczuć i wzruszeń opowieść o tym, że świat nas kocha, wystarczy tylko przystanąć i wsłuchać się w jego głos. Otworzyć się na emocje i odważyć się czerpać z życia pełnymi garściami, nie oglądając się za siebie.
„Najmilszy
prezent” w
moim odczuciu nie jest stricte powieścią świąteczną. Jest to
raczej wstęp do wielkiej całości o perypetiach mieszkańców ulicy
Wierzbowej, na której stoi dziewięć domów. Każdy z mieszkańców
tej ulicy to tak naprawdę inna historia życia, radości, smutków i
problemów jakich każdy z nas może z czasem doświadczyć. A
wszystko to dzieje się z nutą świątecznego nastroju unoszącego
się nie tylko w poszczególnych domach, ale również snującego się
ulicą Wierzbową.
Bohaterów
jest całkiem sporo, ale jest to stały element w powieściach
Agnieszki Krawczyk, mimo to dzięki jej staranności w tworzeniu
fabuły, które gna na łeb na szyję, nie ma obaw, że pogubicie się
w plejadzie postaci. Punktem, łączącym sąsiadów z Wierzbowej
jest oczywiście pani
Flora, starsza kobieta o ogromnej wrażliwości z otwartym sercem na
każdego.
„Najmilszy
prezent” to powieść, która przyniesie Wam mnóstwo emocji,
powędrujecie poprzez smutek, skoczycie z radością, usiądziecie
cicho w kącie z nostalgią, a także schowacie twarz w poduszkę
pełni wzruszenia.
Mnie,
przyznaję, przydały się chusteczki. Ale to właśnie lubię w
powieściach Agnieszki Krawczyk, tę niebanalność fabularną
połączoną z wachlarzem ludzkich
uczuć, z prawdziwym życiem, które raz jaśnieje, to znów zachodzi
ciemnymi chmurami.
„Najmilszy
prezent” to nie jest powieść, którą należy czytać w tak
zwanym biegu. Zdecydowanie jest to jedna z tych książek, którym
należy poświęcić więcej czasu, przysiąść nad nią, wczytać
się w jej sedno i pomyśleć nad tym, co wnosi ona w nasze życie.
Autorka
złożyła na ręce jednej z bohaterek, mianowicie pani Flory, trudne
zadanie – jakim jest bezinteresowne niesienie refleksji, dobrych
rad, mądrości czerpanej z życia i doświadczenia. To właśnie
pani Flora daje w tej powieści przykład innym, dba o obcych ludzi,
jest empatyczna i niczego nie oczekuje w zamian.
Listy,
które napisała do swoich sąsiadów – urzekły mnie prostotą,
szczerością, autentycznością i dużym ładunkiem mądrości. W
wielu z nich odnalazłam przesłanie dla siebie samej, dlatego
zamierzam do nich wracać częściej, bo przecież do nie ujma
korzystać z czyjego dobrego serca ani z wyciągniętej
bezinteresownie pomocnej dłoni.
„Najmilszy
prezent” to powieść, którą
można śmiało określić mianem życiowego drogowskazu, który pod
starannie wykreowaną fabuła, pod postaciami stworzonymi przez
autorkę, chce pokazać nam
to,
co
w życiu jest najważniejsze. Mówi
o tym, nad czym powinniśmy się zastanowić. Uświadamia nam, że w
życiu nie chodzi jedynie o to pędzić przed siebie, aby lepiej,
szybciej, sprawniej. Wręcz przeciwnie, w tej gonitwie codzienności
powinniśmy się zatrzymać. Powiedzieć sobie stop. Spojrzeć na
siebie, na innych, na wszystko to, co jest wokół nas. Warto
zastanowić się czasem (i to nie tylko tuż przed świętami) czy
mogę zrobić coś dla kogoś innego?
Bo
wiecie nie na darmo mówi się, że czasem pomagając innym – tak
naprawdę pomagamy najbardziej samym sobie. W tym tkwi cała
tajemnica niesienia pomocy, bycia empatycznym i otwartym człowiekiem.
„Najmilszy
prezent” nie jest zatem książką, dla tych co lubią w okresie
około świątecznym sięgać po powieści oblane lukrem i posypane
cynamonem, z migającymi natrętnie świątecznymi światełkami i z
mnóstwem głośno grających piosenek „xmas” niczym w galerii.
Ten wyjątkowy początek wielowątkowej historii, zdecydowanie nie
przypadnie im do gustu.
Ale
Ci z Was, którzy lubią kawałek dobrej obyczajowej powieści,
napisanej z rzetelnością i starannością, dobrym językiem, z
przemyślaną fabułą i dobrze wykreowanymi bohaterami – to nie
zawiedziecie się, jako i ja.
Tymczasem
nie pozostaje mi nic innego jak (nie)cierpliwie
czekać na drugi tom cyklu.
PS. korzystając z okazji - Pani Agnieszko - dziękuję po stokroć za pamięć o mnie na ostatnich stronach :)
Asia.
Egzemplarz
do recenzji od Wydawnictwa Filia.
Uwielbiam czytać książki w świątecznym klimacie :) A na jesienne wieczory polecam "Panią siedmiu bram".
OdpowiedzUsuń