POKÓJ KOŁYSANEK
Autor:
Natasza Socha
Wydawnictwo:
Edipresse Książki
„Pokój
kołysanek” Nataszy Sochy to jedna z tych książek, która
przewartościowuje wszystko, co człowiek do tej pory wie.
Autorka w
genialny potrafi ująć zwykłe i codzienne aspekty codziennego
życia, w taki sposób, ze urastają one do rangi ultra ważnych i
wielkich.
Tym
razem nie było inaczej! Przekonajcie się sami!
Ta
historia ma swoje korzenie w rzeczywistości. Wszystko zaczęło się
w 2005 roku, kiedy David Deutchman, emerytowany nauczyciel rozpoczął
rehabilitację w jednym ze szpitali w Atlancie. Pewnego dnia, po
skończonych zabiegach, zatrzymał się na oddziale dziecięcym i
stanął za szybą, która oddzielała go od noworodków. Nie mógł
oderwać wzroku od maluchów, aż w końcu zapytał pielęgniarkę,
czy dla osoby w jego wieku nie znalazłby się w szpitalu jakiś
wolontariat. Wtedy też po raz pierwszy wziął na ręce malucha,
który zanosił się płaczem i trudno było go uspokoić. Dziecko,
głaskane i przytulane przez przypadkowego człowieka, zasnęło w
końcu w jego ramionach. David został zatrudniony w szpitalu jako
profesjonalny „przytulacz” noworodków, które z różnych
powodów nie mogły wrócić do domu. I robi to nadal, nieprzerwanie
od dwunastu lat...
„Pokój kołysanek” jest inspirowany tą właśnie historią.
Joachim ma osiemdziesiąt pięć lat i pracuje w jednym ze szpitali położniczych jako wolontariusz. Pomaga wcześniakom przetrwać najtrudniejsze chwile, tuląc, głaszcząc i opowiadając im historie swojego życia. Najczęściej pojawia się w nich jego największa miłość, którą zawiódł bardziej niż siebie samego.
Joachim i Helena, Marysia i Maria, Marta i jej mąż, który nie radzi sobie z rzeczywistością – wszyscy oni w „pokoju kołysanek” będą szukać odpowiedzi na pytania:
„Pokój kołysanek” jest inspirowany tą właśnie historią.
Joachim ma osiemdziesiąt pięć lat i pracuje w jednym ze szpitali położniczych jako wolontariusz. Pomaga wcześniakom przetrwać najtrudniejsze chwile, tuląc, głaszcząc i opowiadając im historie swojego życia. Najczęściej pojawia się w nich jego największa miłość, którą zawiódł bardziej niż siebie samego.
Joachim i Helena, Marysia i Maria, Marta i jej mąż, który nie radzi sobie z rzeczywistością – wszyscy oni w „pokoju kołysanek” będą szukać odpowiedzi na pytania:
Czy
można odzyskać stracone marzenia i oswoić tęsknotę za tym, co
było?
Co
w życiu jest najważniejsze i jak cenne potrafią być wspomnienia?
Czy
miłość ma wiek?
Czy
kiedykolwiek się kończy?
Dwadzieścia
cztery dni grudnia mogą zmienić wszystko.
A
cudem nie zawsze jest prezent pod choinką.
„Pokój
kołysanek”
napisana jest dwupłaszczyznowo (teraźniejszość – 2015 rok,
przeszłość – lata 1952- 1954). Obie płaszczyzny poznajemy w
przeciągu 24 dni grudnia. Razem tworzą niezwykle spójną całość,
której nie da się w żaden sposób podzielić.
„Pokój
kołysanek” to przepiękna opowieść o miłości. Tej
straconej, tej jeszcze nienarodzonej, tej małej i tej wielkiej, tej
niezwykle poruszającej, zawiedzionej, tej którą boimy się poczuć,
tej której nie chcemy stracić, tej o którą nie potrafiliśmy
walczyć, tej której nie da się zapomnieć.
Natasza
Socha pisze o miłości pomiędzy mężczyzną i kobietą, ale
również tej, która łączy rodziców z dziećmi.
Kiedy
zaczyna się miłość? Kiedy miłość się kończy?
Co
się dzieje kiedy boimy się miłości? Kiedy nie dajemy jej szansy
na rozwój?
Co
się dzieje, kiedy brak nam miłości?
"Rodzimy
się sami, owszem. Umieramy też sami. Ale pomiędzy tym rozciąga
się czas, który warto spędzić z drugim człowiekiem. To nie
sukces jest ważny, nie praca, nie uroda i nie lista dyplomów, które
udało nam się zdobyć. W życiu najbardziej potrzebny jest nam
dotyk drugiego człowieka. Chyba właśnie po to ktoś wymyślił
miłość."
To
również powieść o czułości i dotyku, które są najczystszymi
przejawami miłości, nie tylko tej łączącej dwoje ludzi, ale
także tej którą człowiek może odczuwać do zupełniej obcej mu
drugiej osoby. Przykładem tego są porzucone i osierocone dzieci z
Koralików, Helena i Rozalia, które się nimi zaopiekowały, ale
także i Joachim, który został „przytulaczem” noworodków na
oddziale neonatologii w szpitalu. Każdy bowiem bez względu na wiek
czy status społeczny potrzebuje dotyku, przytulania i czułości, by
móc czuć, by żyć, by nabierać siły na kolejne dni.
„Przytulanie
jest niezbędne do życia. Podobno człowiek potrzebuje czterech
uścisków dziennie, żeby jako tako funkcjonować, ośmiu jeśli
chce być zdrowy, a jeśli chce się rozwijać, to nawet kilkunastu.
To nie bajki, to psychologia.”
„Pokój
kołysanek” to
także powieść o samotności. O tej samotności z wyboru, o tej na
którą nie mamy wpływu, o tym, że samotność potrafi zabijać i
jest nieczuła na ból, o tym jak sobie radzić z samotnością.
Człowiek nie jest istotą, która może funkcjonować pojedynczo,
mimo iż zdawać by się mogło, że w dobie tak rozwiniętej
techniki jest to możliwe, niestety duchowość człowieka, choćby
chował ją w swoje najgłębsze zakamarki nie pozwala mu istnieć
samotnie.
„Czy
człowiek może być wyspą? Czy może być samodzielny, niezależny
i radzić sobie świetnie nawet wtedy, gdy wkoło jest woda? Czy na
prawdę nie potrzebuje drugiego kawałku lądu, żeby mieć
jakikolwiek punkt odniesienia? W wyspę zmienia go własny egoizm,
narcyzm, swoista idiolatria, która każe wpatrywać się w samego
siebie.”
„Pokój
kołysanek” to
historia, która poruszyła mnie tak mocno (jak niegdyś „Apteka
marzeń”
→
"recenzja kliknij tu" tej
samej autorki).
I wiecie co?
Uwielbiam
ten niepowtarzalny charakter pisania Nataszy. Uwielbiam kiedy swym
piórem dotyka najwrażliwszych zwojów w moim mózgu i nerwów w mym
sercu, kiedy swoimi słowami zadaje mi ból wzruszenia we wnętrzu
duszy. Kiedy tym, co poprzez powieści mi przekazuje, wywołuje
uścisk w gardle i ciężar oddechu staje się nie do zniesienia.
Wówczas
wiem, że autorka trafiła do mnie najmocniej jak tylko można trafić
do czytelnika. Kiedy nie wstydzę się łez w autobusie (tak wiele
było tych chwil), kiedy z każdym ponownym otwieraniem książki,
czuję że boli mnie moje wnętrze, ale nie mogę jej nie otworzyć i
nie czytać dalej.
Moi
drodzy, niech Was nie zwiedzie niewinne słodkie dziecię na
okładkowej grafice – nie znajdziecie w tej powieści lukrowej
słodyczy ani pierników korzennych!
Niech
Was też nie zwiedzie fakt, że to „świąteczna” propozycja
książkowa – owszem motyw bożego narodzenia jest w fabule, ale
stanowi raczej tło, podwalinę do refleksyjnego pochylenia się nad
człowieczeństwem, uczuciami i potrzebami ludzkiej duszy.
Taki
jest właśnie „Pokój
kołysanek” →
bolesny, prawdziwy, nagi, ludzki a zarazem pełen czułości i
wrażliwości, i
miłości, tej która zawsze trwa i nigdy
tak
naprawdę nie umiera.
„Wobec chaosu świata, tylko miłość jest czymś pewnym..."
„Wobec chaosu świata, tylko miłość jest czymś pewnym..."
Za
egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję
Wydawnictwu
Edipresse Książki.
Znajdź na w.bibliotece.pl
Skoro porusza, jak Apteka Marzeń, to biorę w ciemno, bo tamtą książkę uwielbiam. 😊
OdpowiedzUsuńAgnieszko - choć delikatniejsza jest w wydźwięku i bardziej łagodna, ale niemniej poruszająca.
Usuń