Światło
gwiazd
Autor:
Krystyna Mirek
Cykl:
Willa pod Kasztanem (tom 4)
Wydawnictwo:
Edipresse Książki
„Światło
gwiazd” to już czwarty tom cyklu „Willa pod Kasztanem”
autorstwa Krysi Mirek. Poprzednie części tj. „Światło w Cichą
Noc”, „Światło o poranku” a także „Na strunach światła”
skradły moje serce swoim ciepłem i rodzinną atmosferą.
Czy
zwieńczenie tetralogii również otuliło mnie swoim świetlistym i
pełnym miłości klimatem?
W
Wilii
po kasztanem nastała jesień. W wielkim ogrodzie jak zawsze pięknie,
ale w życiu mieszkańców wiele zawirowań. Pewien mężczyzna,
który częściej niż pod nogi spogląda w gwiazdy, bowiem z zawodu
jest astrofizykiem, wprowadzi sporo zamieszania w życie jednej z
kobiet. Bartek w swoim polowaniu na miłość będzie przekraczał
kolejne granice, a dwie synowe pod jednym dachem mocno dadzą się we
znaki spokojnej z natury babci Kalinie. Zapach szarlotki i smak
domowej lemoniady nie wystarczą, by zaprowadzić pokój. Trzeba
będzie użyć mocniejszych środków.
Jak
wyprostować zawikłane rodzinne relacje?
Czy
uda się wszystkim zasiąść przy wspólnym stole?
Kto
zostanie w Wilii
pod kasztanem?
Droga
do szczęścia czasem bywa krucha, ale zawsze warto jej szukać.
Jesień
w Willi pod Kasztanem jest szczególnie malownicza.
Muszę
przyznać, że Krystyna Mirek świetnie oddała wszystko to, co w tej
porze roku najpiękniejsze i najbardziej urzekające. I udało się
to autorce osiągnąć we własnym lekkim stylu, do tego stopnia, że
byłam niemal gotowa pokochać jesień jako porę roku. A to już
sporo, bo jak wiecie – nie przepadam, a nawet nie lubię takiej
pogody, aury i klimatu.
„Światło
gwiazd” zaczęło się od tzw. wielkiego bum, a raczej od podróży
do gwiazd.
Od
razu poczułam, że w tej części cyklu sporo się wydarzy.
I
nie myliłam się!
To
powieść, która zawiera w sobie wszystkie najważniejsze składniki
jakie powinna mieć wciągająca historia obyczajowa. Napisana
charakterystycznym stylem pani Krysi, sprawia, że jest doskonałym
antidotum na kłopoty dnia codziennego. Można się oderwać od
własnej codzienności i znaleźć się w malowniczym i nostalgicznym
ogrodzie Willi pod kasztanem, lub w kuchni babci Kaliny, gdzie panuje
atmosfera ciepła i pachnie gorącą szarlotką.
Autorka
niezwykle mocno podkreśla (tak też było w poprzednich tomach), jak
bardzo ważnym aspektem w życiu każdego człowieka jest rodzina.
Rodzina, w której powinno być wzajemne poszanowanie, wsparcie i
zrozumienie. Troska powinno być jej drugim imieniem. A jak wiadomo
nie zawsze tak jest. Rodzina to skomplikowana machina, która czasami
szwankuje. Wystarczy czasem jedno zdarzenie, jedna chwila, jedno
słowo – a jej fundamenty zaczynają pękać. Autorka wielokrotnie
podkreśla, że mimo wszystko można te spękania posklejać. Da się
wszystko naprawić pod warunkiem, że w rodzinie panuje miłość.
„Światło
gwiazd” to historia mocno ujmująca, miejscami zabawna, a czasem
wzruszająca. Nie
chcę Wam zbyt dużo zdradzać, ale jedno musicie wiedzieć, że w
tej części naprawdę sporo się wydarzyło, nie wspominając już o
zakończeniu, które...hmm zaskakuje, bo nie do końca tak sobie to
wymarzyłam. No bo jak to tak?
Nie
mam pojęcia czy doczekamy się kontynuacji tej serii, ale nie
ukrywam, że po takiej końcówce w moim odczuciu istnieje taka
szansa. I ja chętnie wówczas ponownie powrócę do Willi pod
Kasztanem.
„Światło
gwiazd” to także historia, w której autorka porusza problematykę
dojrzałej miłości pomiędzy dwojgiem doświadczonych życiowo
ludzi. Czy łatwo jest zdecydować się na zakochanie w późniejszym
wieku? Czy kobietom łatwo jest się otworzyć na coś nowego co
staje na ich drodze? Jak widzą to inni? Czy dorosłe dzieci potrafią
akceptować fakt, że ich rodzice wchodzą w silne relacje z nowymi
osobami? Myślę, że to bardzo ciekawy temat. I warto się nad tym
zastanowić i zadać sobie też pytanie: czy my jako społeczeństwo
potrafimy być tolerancyjni wobec dojrzałej miłości, czy może
raczej piętnujemy takie obrazki twierdząc „w tym wieku już nie
wypada”?
„Światło
gwiazd” jak i cała seria – to tak naprawdę lek na wszystko. Na
smuteczki codziennego dnia, na zły humor, na zmęczenie, na
zwątpienie i na stres.
Otula
ciepłym szalem, nakłada kolorowe okulary, aby jesienne słońce nie
raziło zbyt mocno i wkłada rękawiczki na dłonie, by zbytnio nie
zmarzły na wietrze.
Krystyna
Mirek niezawodnie zabrała mnie kolejny raz w magiczną podróż,
pełną ciepła i dobroci oraz wiary.
Jeśli
i Wy macie ochotę zanurzyć się w takim niesamowitym klimacie,
który panuje w Willi pod kasztanem – to serdecznie Was tam
zapraszam!
Babcia Kalina z pewnością od razu uraczy Was słodkim
ciastem i pyszną herbatką.
Za
egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Edipresse
Książki.
Bardzo lubię tę serię autorki i już niebawem zabieram się za tę i jej część. 😊
OdpowiedzUsuń