JAK
KAMIEŃ
W WODĘ
KAMIEŃ
W WODĘ
Autor: Hanna Greń
Cykl: Polowanie na
Pliszkę (tom 1)
Wydawnictwo: Replika
„Jak
kamień w wodę” to pierwsza część cyklu: Polowanie na Pliszkę
autorstwa Hanny Greń. Powieść wciąga od samego początku, a akcja
dzieje się bardzo szybko. Początkiem całej historii jest
dzieciństwo głównej bohaterki Kornelii (moje ulubione imię
kobiece). Przyznam szczerze, że ten zabieg okazał się być bardzo
dobrym pomysłem. Dobrym i intrygującym.
„Jak
kamień w wodę” zawiera w sobie elementy powieści obyczajowej i
kryminalnej. Jest tajemnica, jest prześladowca, są groźby i
momentami naprawdę robi się niebezpiecznie. Nie zabrakło też
miłości i przyjaźni. Jednak dla mnie największym wyznacznikiem
wskazującym, że jest to powieść warta przeczytania jest fakt, iż
pod woalką zdarzeń ukryte są przekazy.
Tylko
ode mnie zależy twój los. Gdy w środku nocy usłyszysz szmer za
oknami, to będę ja, i gdy w słońcu nagle pochłonie cię cień,
to też będę ja. Nie uciekniesz przede mną.
Kiedy Kornelia zaczyna otrzymywać tajemnicze listy z pogróżkami, uważa to za głupi dowcip. Żyje na uboczu, nie wchodząc nikomu w drogę i nie nawiązując żadnych bliższych relacji z innymi ludźmi, kto więc mógłby życzyć jej śmierci? Jednak sytuacja staje się coraz poważniejsza, dlatego kobieta podejmuje decyzję o zgłoszeniu się na policję.
Nie jest to dla niej łatwe – jej dotychczasowe kontakty ze stróżami prawa nie należały do najprzyjemniejszych. W młodości została niesłusznie oskarżona o składanie fałszywych zeznań. Wszyscy zdawali się być wrogo nastawieni do Kornelii, ponieważ mężczyzna, którego oskarżyła wtedy o próbę gwałtu, sam był policjantem, a jego koledzy nie wierzyli, że mógł dopuścić się przestępstwa.
W wyniku zbiegu okoliczności, kobieta natrafia na posterunku na tego samego funkcjonariusza, który przed laty próbował ją zdyskredytować, aby chronić swojego przyjaciela. Mimo wrogiego nastawienia, to jednak właśnie ten mężczyzna może okazać się dla Kornelii jedyną nadzieją.
Autorka
w swej powieści porusza kilka bardzo istotnych tematów, między
innymi to, jak szybko doklejamy innym „łatkę”, nie zdając
sobie sprawy z tego, jaką krzywdę robimy drugiemu człowiekowi. W
treści jest również zawarty problem, który spotykamy na
płaszczyźnie zawodowego koleżeństwa - mówimy tu o zjawisku
„ręka rękę myje”, które dotyka wiele grup zawodowych. Wiemy o
tym wszyscy, ale jest to niejako tajemnica poliszynela.
Oczywiście
autorka nie wrzuca wszystkich do jednego worka. W każdej grupie
zawodowej są czarne owce, na szczęście większość stanowią Ci,
którzy kodeks postępowania moralnego mają wyssany z mlekiem matki.
„Jak
kamień w wodę” Hanna napisała, w sposób dla mnie mocno
przejrzysty, realistyczny.
Widać wyraźnie,
że miała okazję czerpać u źródła (kłaniam się panu Greń).
Wizyty na komisariacie, a szczególnie policyjne dialogi pełne
ekspresji, niewybrednych uwag, pozbawione różowych okularów, były
dla mnie rewelacyjne. Nie skłamię, jeśli pokuszę się kolokwialne
stwierdzenie, iż czułam się tak, jakbym tam była na miejscu,
wśród tych wszystkich policjantów naszpikowanych szorstkością, o
dość specyficznym poczuciu humoru. Wiadomo bowiem, że mężczyźni
w swoich kręgach zawodowych mają specjalny kod komunikacji, a i
kobiety również go posiadają.
W
powieści Hanny Greń „Jak kamień w wodę” znajdziecie również
wątki skłaniające do refleksji. Smutkiem napawało mnie
dzieciństwo Kornelii. Czułam doskonale ten brak miłości i
jeszcze gorszą obojętność, która wyzierała z jej rodzinnego
domu. Serce ściskało się z żalu i buntowało za każdym
razem…Jak tak można? Jak można nie kochać swojego dziecka?
Dlaczego ludzie zapatrzeni we własne ego i swoje kariery decydują
się w ogóle na sprowadzanie potomstwa na ten świat? Czy chcą
udowodnić innym, że mogą wszystko? Wszystko, prócz miłości i
czułości.
Kolejną
ciekawą sprawą, która mnie poruszyła to, fakt, że los jest
przewrotny i zadziorny. Potrafi tak się poplątać, że to co
pozornie wygląda na coś konkretnego, wcale takie nie jest.
Nieporozumienia, niedopowiedzenia oraz przemilczanie i unoszenie się
swoim wrodzonym honorem, może prowadzić do fatalnych zbiegów
okoliczności. A wtedy o pomyłkę nie trudno…
To
mi uświadomiło, że ja czasem też nie mówię wprost czego chcę,
czego oczekuję – nic dziwnego, że później dostaję coś innego,
albo ktoś interpretuje to na swój sposób.
Wszak
punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :)
„Jak
kamień wodę” Hanny Greń posiada mnóstwo mocnych stron. Z
pewnością nie jeden raz sięgnę po powieści jej autorstwa. Mają
w sobie coś specyficznego i fascynującego. Coś co tak naprawdę,
trudno mi określić. Przyciągają, intrygują...czarują na swój
sposób.
Jeśli
lubicie historie przyprawione dobrym słownictwem, szczyptą miłości,
sporą dawką tajemnicy, kilkoma gramami emocji gorzko – słodko –
kwaśnych, szklanką fatalnych zdarzeń i zbiegów okoliczności,
mnóstwem siły i wytrwałości oraz odrobiną komizmu. To jest to
idealna powieść dla Was.
Kolejną
częścią cyklu jest „Światełko w tunelu”, za które ja się
zabiorę bezapelacyjnie.
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Hani Greń –
dedykacja wywołała u mnie wielki uśmiech, od ucha do ucha. :)
Ps. Pani Haniu – fragment z Plamką, kiedy wbija swe pazurki w wiadomo co,
rozśmieszył nie tylko mnie :) podzieliłam się tym z mamą przez
telefon i jej również Plamka rozjaśnił dzień.
Bardzo się cieszę, że malutki Plamka uprzyjemnił Ci dzień, a Kornelia i Gerard dołożyli swoje trzy grosze. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za piękną recenzję.
Pani Haniu - to ja bardzo dziękuję za wyróżnienie w konkursie (choć wybór była mały :P ) To była świetna przygoda. Zdobyła pani moje czytelnicze serce.
OdpowiedzUsuń