KOGUT DOMOWY
Autor: Natasza Socha
Wydawnictwo: PASCAL
„Kogut domowy”
swoją premierę na rynku wydawniczym miał 18 kwietnia br. Natasza
Socha zaś należy do grona moich ulubionych autorek, zatem jej
najnowsza powieść była moją lekturą obowiązkową na liście „do
przeczytania”. Intrygujący tytuł oraz opis okładkowy wzmogły
jedynie mój apetyt na tę lekturę.
Kogut domowy ma trzy
córki oraz żonę, która robi karierę. On sam musiał pożegnać
się z pracą w bankowości, zrezygnować z hobby i zapomnieć o
eleganckich garniturach.
Kogut domowy ma czterdzieści trzy lata, na imię Jakub i doskonale wie w ilu stopniach należy wyprać wełniane skarpetki. Lubi gotować, pleść warkoczyki i ma czasem pomalowane paznokcie. Nie lubi jednak zapachu romansu, który coraz intensywniej spowija jego żonę...
Kogut domowy ma czterdzieści trzy lata, na imię Jakub i doskonale wie w ilu stopniach należy wyprać wełniane skarpetki. Lubi gotować, pleść warkoczyki i ma czasem pomalowane paznokcie. Nie lubi jednak zapachu romansu, który coraz intensywniej spowija jego żonę...
„Kogut domowy”
to powieść, w której autorka (jak to ma w zwyczaju) w sposób
nietypowy pisze o sprawach zwykłych i dotykających, jeśli nie
każdego to przynajmniej część ludzkości. Lawirując ponad
stereotypami wprowadza nas w świat widziany oczami mężczyzny,
którego sytuacja życiowa zmusiła do stawienia czoła zwykłej
szarej codzienności, tej domowej, która wciąż w znacznym stopniu
dotyczy jedynie kobiet.
Czytałam wiele
powieści Nataszy i za każdym razem po skończeniu kolejnej i
kolejnej – w mej głowie kłębi się to samo zdanie: „tak, to
najlepsza książka Nataszy”.
No i jak żyć moi drodzy...kiedy
autorka robi mi to nagminnie za każdym razem?
Tak było i teraz.
Nowa powieść i znów to samo.
Jestem pod ogromnym wrażeniem,
książka jest napisana prosto, lekko, dokładnie tak jak lubię. A jednocześnie
porusza tak wiele delikatnych kwestii z życia rodziny, że nie da
się przejść obok niej obojętnie.
Poznałam świat
dobrze mi znany (wszak jestem matką pełnoetatową, bez
wynagrodzenia, dni wolnych i emerytury), jednak tym razem spojrzałam
na to wszystko oczami faceta. To było bardzo ciekawe doświadczenie,
inna perspektywa i aż się ciśnie na usta stwierdzenie, że w tym
przypadku „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”.
Tytułowy „Kogut
domowy” to Jakub – która rzucony na głęboką wodę musi w mig
ogarnąć sytuację, jaką narzuciło mu życie. Wyskakuje z
garnituru, wciąga na tyłek dresy oraz kuchenny fartuszek z gruszką
i uczy się latać na miotle. I nagle okazuje się, że "To nie
maratony były trudne, nie łażenie po jaskiniach, budowa domu czy
naprawa starego gramofonu, z którego Jakub był tak bardzo dumny.
Najtrudniej było dorosnąć do roli ojca, zwłaszcza w wieku
czterdziestu trzech lat."
Nie będę Wam za
dużo zdradzać. Bo chciałabym żebyście sami się przekonali, że
nie zawsze w życiu oczywista jest oczywistość.
„Kogut domowy”
zachwycił mnie swoją prostotą, humorem i błyskotliwymi uwagami.
Znam styl autorki i wiedziałam, że lektura mnie nie zawiedzie.
Śmiech i łzy towarzyszyły mi nieustannie podczas czytania...a na
dnie duszy pojawiło się ukłucie drobnego żalu –
do życia i do świata, bo uświadomiłam sobie ze smutkiem, że na
mojej drodze nigdy taki Jakub nie stanął i sama nie wiem, czy jest
ich tak mało, czy tak dobrze się ukrywają przed wzrokiem innych ludzi?
„Kogut domowy”
jest swoistym rodzajem petycji wystosowanym przez autorkę zarówno
wobec kobiet jak i mężczyzn. Kobietom - Natasza Socha zwraca
uwagę na to, że nie wolno nam popełniać tego błędu, który
często robimy odsuwając partnera od domowych obowiązków i życia
rodzinnego, bo same wówczas zapędzamy się w tzw. kozi róg. Dajmy
im szansę wykazać się na tym polu i zaufajmy im, skoro radzą
sobie z młotkiem i siekierą – poradzą sobie z kuchennym nożem,
odkurzaczem i dziećmi!
Natomiast mężczyznom
autorka pragnie dodać skrzydeł – pragnie by otworzyli się na
życie domowe i nie rozpatrywali tego w kategoriach „pantoflarstwa”.
Co to, to nie!
„Pantoflarz” to
nie mężczyzna, który pomaga żonie, wyręcza ją, spaceruje z
wózkiem itp. „Pantoflarz” to ktoś, kto nic nie sądzi, nie ma
własnego zdania, papuguje po żonie, nie wie czym jest
samodzielność, nie jest mu ona zresztą do niczego potrzebna, wręcz
się jej boi. Brak mu siły woli i charakteru. Nie bierze
odpowiedzialności ani za siebie, ani za nikogo innego. Jednym słowem
współczesne duże dziecko.
Dlatego uważam, że
„Kogut domowy” jest książką, którą powinien przeczytać
każdy mąż, każdy facet, każdy partner czyli każdy męski
twardziel, który za głowę rodziny się uważa i co rano wychodzi z
domu, a wraca późnym popołudniem, słaniając się na nogach i
padając jak „pies Pluto”.
Drogi Mężczyzno:
- jeśli sądzisz,
że ogarniasz w życiu wszystko, a Twoja druga połowa siedzi w domu
i nic nie robi?
- jeśli właśnie
straciłeś etat i brniesz w totalną załamkę?
- jeśli pomagasz
sporadycznie swej drugiej połowie w domowych obowiązkach?
- jeśli myślisz,
że w życiu wystarczy, że pracujesz zawodowo i poza tym nic już
robić nie musisz (no bo przecież pracujesz!)?
- jeśli uważasz,
że nic się JEJ nie stanie, jak wracając ze spaceru z dziećmi
zakupi dwa kilo ziemniaków, opłaci po drodze rachunki i skoczy przy
tym po szampon oraz kilka innych sprawunków potrzebnych na
„już”?
- jeśli wracasz do
domu zmęczony i przeszkadza Ci dziecięcy śmiech i wrzawa?
- jeśli uważasz,
że jesteś prawdziwym mężczyzną „z ikrą i jajami”? ( Wierzę
w to, że tak!)
- jeśli masz dziś
gorszy dzień i zupa była za słona, a kotlet za twardy?
- jeśli szanujesz
swoją kobietę?
- jeśli uważasz,
że prawdziwy facet, to ten który wygodnie rozłoży się przed domem i bierze chłodny browar w łapę, by
się zrelaksować?
-
jeśli sądzisz, że zrobienie zakupów w drodze z pracy uwłacza
Twej godności, bo przecież ona i tak zrobi to lepiej i nie ma nic
innego na głowie, no a Ty jesteś już zmęczony?
Jeśli chociaż na jedno z wyżej postawionych pytań
odpowiedziałeś „Tak”, to powinieneś przeczytać „Koguta
domowego”.
Gwarantuję, że
odkryjesz sporo„mrocznych” tajemnic z otaczającego Cię
najbliżej świata, zmienisz poglądy na wiele spraw, inaczej
spojrzysz na swój dom, swoje dzieci i swoją kobietę.
A ty droga Kobieto –
jeśli jesteś już po lekturze powieści, nie chowaj jej na półkę,
nie oddawaj do biblioteki i nie pożyczaj przyjaciółce – podrzuć
ją swojemu mężczyźnie do torby, którą codziennie bierze do pracy
(najlepiej tuż obok śniadaniówki). Daj sobie szansę i jemu, bo
„ojcowie są całkiem dobrymi matkami, trzeba im tylko dać
szansę.”
Za egzemplarz do
recenzji ogromnie dziękuję Autorce i Wydawnictwu PASCAL.
Wypożycz na w.bibliotece.pl
Wkrótce sama również będę czytała tę książkę i przyznam szczerze, że nie mogę się doczekać, bo bardzo lubię twórczość Pani Nataszy. 😊
OdpowiedzUsuńAniu, życzę zatem udanej lektury (na pewno taka będzie) a może potem uda Ci się podrzucić ją jakiemuś kogutowi :) ?
Usuń