sobota, 14 października 2017

"Testament Baphometa" Greg Gindick

 
TESTAMENT BAPHOMETA

Autor: Greg Gindick
Wydawnictwo: Dolnośląskie

„Testament Baphometa” to był mój eksperyment czytelniczy. Przyznaję się od razu i bez bicia, że zwykle nie czytam literatury z tego zakresu. Ale postanowiłam spróbować. 
Zdecydowałam się właśnie na tę pozycję, ponieważ wbrew temu, co się może wydawać, książkę napisali polscy autorzy.
Greg Gindick to pseudonim, pod którym skrywają się dwaj mężczyźni Eugeniusz Dębski do spółki z Rafałem Dębskim (zbieżność nazwisk przypadkowa).

Przypisywane templariuszom niezwykłe bogactwa i kontrowersyjne dokumenty, które mogą wstrząsnąć światem, do dziś nie zostały odnalezione. Siedem wieków po rozwiązaniu zakonu pojawia się trop mogący doprowadzić do testamentu Baphometa - legendarnej Złotej Głowy. Gdy ginie broniąca tajemnicy zakonnica, jej syn postanawia na własną rękę rozwikłać zagadkę, która być może ujawni największe sekrety Kościoła. Czy Krystian dotrze do prawdy, zanim dopadną go zabójcy? Jaką decyzję podejmie, gdy zależeć będą od niego losy chrześcijaństwa? Historyczne skarby, zawiła intryga, morderczy wyścig z czasem, utracona wiara i zyskana miłość splatają się w fascynującą powieść, od której nie sposób się oderwać.

„Testament Baphometa” zawiera w sobie dużą dawkę wiedzy o Templariuszach. Jednakże zdecydowanie mnie nie porwała. Widać, że autorzy bardzo się starali wykreować fabułę tak, by czytelników zachwycić, jest sporo napięcia, sporo tajemnicy i nawet bywa krwawo.
Historia sama w sobie posiada bardzo duży potencjał, który warto byłoby rozwinąć, urozmaicić i ubarwić tak, by czytelnik wkraczający po raz pierwszy do świata tego gatunku literatury i nie mógł się oderwać.
Scenografia w powieści jest dość wiarygodna, postaci są barwne, ale miejscami w moim odczuciu zabrakło im autentyczności. Akcja toczy się sprawnie, aczkolwiek rozwija się w dość wolnym tempie. Spodziewałam się czegoś naprawdę wciągającego. Lubię tajemnice, poszlaki i niewiadome. Lubię historie związane z tajemnicami kościoła i chrześcijaństwa. Ale żeby móc wsiąknąć w taką fabułę, potrzebna jest ekspresja. W tym przypadku zdecydowanie mi jej zabrakło.

"Testament Baphometa" moim zdaniem, jak wspominałam wcześniej, jest to historia z dużym potencjałem na sukces. Warto byłoby ją dopracować, tchnąć w nią większą dawkę realizmu i emocji. Wówczas byłoby to dzieło na miarę Dana Browna.
Z chęcią sięgnęłabym po nią po raz drugi – w poprawionym wydaniu. Być może, autorzy jeszcze raz mogliby przysiąść nad powieścią...

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu. 


Wypożycz na w.bibliotece.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz