TESTAMENT BAPHOMETA
Autor: Greg Gindick
Wydawnictwo:
Dolnośląskie
„Testament
Baphometa” to był mój eksperyment czytelniczy. Przyznaję się od
razu i bez bicia, że zwykle nie czytam literatury z tego zakresu.
Ale postanowiłam spróbować.
Zdecydowałam się właśnie na tę
pozycję, ponieważ wbrew temu, co się może wydawać, książkę
napisali polscy autorzy.
Greg Gindick to
pseudonim, pod którym skrywają się dwaj mężczyźni Eugeniusz
Dębski do spółki z Rafałem Dębskim (zbieżność nazwisk
przypadkowa).
Przypisywane
templariuszom niezwykłe bogactwa i kontrowersyjne dokumenty, które
mogą wstrząsnąć światem, do dziś nie zostały odnalezione.
Siedem wieków po rozwiązaniu zakonu pojawia się trop mogący
doprowadzić do testamentu Baphometa - legendarnej Złotej Głowy.
Gdy ginie broniąca tajemnicy zakonnica, jej syn postanawia na własną
rękę rozwikłać zagadkę, która być może ujawni największe
sekrety Kościoła. Czy Krystian dotrze do prawdy, zanim dopadną go
zabójcy? Jaką decyzję podejmie, gdy zależeć będą od niego losy
chrześcijaństwa? Historyczne skarby, zawiła intryga, morderczy
wyścig z czasem, utracona wiara i zyskana miłość splatają się w
fascynującą powieść, od której nie sposób się oderwać.
„Testament
Baphometa” zawiera w sobie dużą dawkę wiedzy o Templariuszach.
Jednakże zdecydowanie mnie nie porwała. Widać, że autorzy bardzo
się starali wykreować fabułę tak, by czytelników zachwycić,
jest sporo napięcia, sporo tajemnicy i nawet bywa krwawo.
Historia sama w
sobie posiada bardzo duży potencjał, który warto byłoby rozwinąć,
urozmaicić i ubarwić tak, by czytelnik wkraczający po raz pierwszy
do świata tego gatunku literatury i nie mógł się oderwać.
Scenografia w
powieści jest dość wiarygodna, postaci są barwne, ale miejscami w
moim odczuciu zabrakło im autentyczności. Akcja toczy się
sprawnie, aczkolwiek rozwija się w dość wolnym tempie.
Spodziewałam się czegoś naprawdę wciągającego. Lubię
tajemnice, poszlaki i niewiadome. Lubię historie związane z
tajemnicami kościoła i chrześcijaństwa. Ale żeby móc wsiąknąć
w taką fabułę, potrzebna jest ekspresja. W tym przypadku
zdecydowanie mi jej zabrakło.
"Testament Baphometa" moim zdaniem, jak
wspominałam wcześniej, jest to historia z dużym potencjałem na
sukces. Warto byłoby ją dopracować, tchnąć w nią większą
dawkę realizmu i emocji. Wówczas byłoby to dzieło na miarę Dana
Browna.
Z chęcią
sięgnęłabym po nią po raz drugi – w poprawionym wydaniu.
Być może, autorzy
jeszcze raz mogliby przysiąść nad powieścią...
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.
Wypożycz na w.bibliotece.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz