MIŁOŚĆ
Z
BŁĘKITNEGO
NIEBA
Autor:
Krystyna Mirek
Wydawnictwo:
Edipresse Książki
„Miłość
z błękitnego nieba” Krystyny Mirek, to jedna z tych lektur, które
umiliły mi dwa wieczory po dość intensywnych dniach. Ta powieść to poprawiona wersja książki pt. „Miłość z jasnego nieba”.
Od
razu powiem, że poprzedniej odsłony nie czytałam, tak więc w
mojej opinii próżno będzie doszukiwać się porównań.
Walentynkowy
Kraków to dla wielu zakochanych jedno z najbardziej romantycznych
miejsc na ziemi. Tu właśnie przybywa Angelika, która ma do
podpisania najważniejszy kontrakt w karierze. Nie zawaha się przed
niczym, byle tylko osiągnąć cel. Dla niej Kraków to miasto, z
którego kiedyś uciekła i nie zamierza wracać do niełatwych
wspomnień. Jest skoncentrowana na pracy i nie pozwala sobie na żadne
sentymenty.
Po drugiej stronie barykady stoi właściciel prężnie rozwijającej się firmy, prywatnie niepoprawny kobieciarz, choć z zasadami. On też chce podpisać ten kontrakt, ale na swoich warunkach. I również nie ma oporów, by korzystać ze wszelkich sposobów, które mogą do tego doprowadzić.
Co się stanie w mroźną walentynkową noc? Kto zwycięży w biznesowych negocjacjach i w jaki sposób zakończy się próba osiągnięcia niemożliwego kompromisu? Z pozoru niewinny splot wydarzeń sprawi, że życie wielu osób zmieni się bardzo mocno.
Po drugiej stronie barykady stoi właściciel prężnie rozwijającej się firmy, prywatnie niepoprawny kobieciarz, choć z zasadami. On też chce podpisać ten kontrakt, ale na swoich warunkach. I również nie ma oporów, by korzystać ze wszelkich sposobów, które mogą do tego doprowadzić.
Co się stanie w mroźną walentynkową noc? Kto zwycięży w biznesowych negocjacjach i w jaki sposób zakończy się próba osiągnięcia niemożliwego kompromisu? Z pozoru niewinny splot wydarzeń sprawi, że życie wielu osób zmieni się bardzo mocno.
Na wstępie napisze może o tym, że tym
razem pozycja autorki rozczarowała mnie swoją okładką.
Do tej
pory powieści Krysi Mirek miały zawsze śliczne i pełne uroku
okładki, a tym razem było inaczej.
Czerwień tła z kontrastującą
i nienaturalną zielenią oczu kobiety i zielonymi napisami. Jakoś
mi się to nie zgrywa...nie przepadam za takimi udziwnieniami,
zdecydowanie wolę delikatniejsze tony.
Cóż
mogę powiedzieć o samej powieści?
„Miłość
z błękitnego nieba” to książka, którą określiłabym mianem
„pół na pół”. Dlaczego?
Ano
dlatego, że pierwsza połowa książki totalnie mnie zmęczyła.
Naprawdę...bliska byłam odłożenia ją na bliżej nieokreślone
„kiedyś”, ale ze względu na swoje sumienie przetrwałam te
chwile, podczas których ewidentnie w mej głowie pojawiło się
pytanie gdzie podziała się tak Krysia Mirek, która napisała
„Słodkie życie”, „Sagę Rodu Cantendorfów” czy chociażby
„Szczęście za horyzontem”?
Akcja w drugiej połowie ruszyła do przodu,
zaczęło się więcej dziać i to chyba uratowało tę powieść
przed odłożeniem jej na półkę. Aczkolwiek, w moim odczuciu, fabuła zaczęła
gonić zbyt szybko, pędząc po łebkach wręcz…
A
szkoda. Szkoda, że nie udało się tego jakoś połączyć i wyważyć
w sposób bardziej spójny i harmonijny. Wówczas mogłaby być to
naprawdę w stu procentach świetna lektura, do której nie mogłabym
się przyczepić (a nie lubię tego robić).
Ale żeby nie było, że tylko narzekam i marudzę, podsunę Wam dwa moim
zdaniem najlepsze cytaty z tej książki, na osłodę i ocieplenie
klimatu.
"Miłość
wymaga zaufania. Jeżeli ma być prawdziwa, trzeba się otworzyć i
wpuścić drugą osobę bardzo głęboko we własne życie. Można
dzięki temu bardzo wiele zyskać, ale tyleż samo stracić. Dlatego
ludzie, którzy się boją, nie potrafią naprawdę kochać."
oraz
"Być
może taka piękna miłość rzeczywiście istnieje? Być może
wszystko wtedy inaczej wygląda, każda zawiła czynność staje się
przyjemna, a człowiek czuje się szczęśliwy i bezpieczny?."
„Miłość
z błękitnego nieba” jest powieścią lekką, miejscami, jak
wspomniałam nużącą lekturą, która nadaje się na oderwanie od
rzeczywistości po mocarnie ciężkim dniu. Przyznam
szczerze, że biorąc tę książkę do ręki spodziewałam się
czegoś zupełnie innego. Dostałam
co innego. No ale cóż – tak to bywa.
Książka
z pewnością
ma swoje minusy, ale ma też plusy, więc decyzja o tym, czy
sięgniecie po jej
lekturę,
zależy w
zupełności od
Was.
Książka
jest lekką i przyjemną lekturą, która może nie wyciska łezki,
ale na pewno odpręża. Może i ma głębsze przesłanie...Może Wam
uda się odnaleźć w niej to, czego mnie nie udało się dostrzec?
I
chociaż ja osobiście
się zawiodłam – to nie zrezygnuję
z czytania
powieści Krysi
Mirek.
Mam
nadzieję i ogromnie w to wierzę, że jeszcze uda mi się odkryć
w kolejnych
powieściach autorki
to, co znalazłam podczas mojego
pierwszego
czytelniczego
spotkania
z
jej piórem.
Za
egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Edipresse
Książki.
Asia.
Znajdź na w.bibliotece.pl
Czytałam dawno temu i chyba też nie byłam nią oszołomiona.
OdpowiedzUsuńRozumiem doskonale co masz na myśli.
Usuń