365 dni
Autor: Blanka
Lipińska
Wydawnictwo:
Edipresse Książki.
„365 dni”
dostałam od wydawnictwa jakiś czas temu...bodajże w wakacje.
Dawno! - ktoś
powie…
Ano dawno.
Nadszedł jednak
czas, bym skrobnęła Wam kilka słów o tej pozycji.
Nadmienię jednak już na początku, że robię to tylko ze względu na lojalność wobec WAS i ze względu na moją uczciwość wobec Wydawnictwa, wynikającą z naszej współpracy i obowiązkowego opiniowania powierzanych mi powieści.
Obrzydliwie
romantyczna, skrajnie prawdziwa i inspirująca...
Laura wraz ze swoim chłopakiem Martinem i dwójką przyjaciół wyjeżdżają na wakacje na Sycylię. Drugiego dnia pobytu – w swoje dwudzieste dziewiąte urodziny – dziewczyna zostaje porwana. Porywaczem okazuje się głowa sycylijskiej rodziny mafijnej, szalenie przystojny, młody don Massimo Toricelli. Mężczyzna kilka lat wcześniej przeżył zamach na swoje życie. Postrzelony kilka razy prawie umarł, a kiedy jego serce przestało bić, przed oczami zobaczył dziewczynę, a dokładnie Laurę Biel. Gdy przywrócono go do życia, obiecał sobie, że odnajdzie kobietę, którą zobaczył.
Massimo daje dziewczynie 365 dni na to, by go pokochała i z nim została.
„Ojciec chrzestny” w połączeniu z „Pięćdziesięcioma twarzami Greya”.
Laura wraz ze swoim chłopakiem Martinem i dwójką przyjaciół wyjeżdżają na wakacje na Sycylię. Drugiego dnia pobytu – w swoje dwudzieste dziewiąte urodziny – dziewczyna zostaje porwana. Porywaczem okazuje się głowa sycylijskiej rodziny mafijnej, szalenie przystojny, młody don Massimo Toricelli. Mężczyzna kilka lat wcześniej przeżył zamach na swoje życie. Postrzelony kilka razy prawie umarł, a kiedy jego serce przestało bić, przed oczami zobaczył dziewczynę, a dokładnie Laurę Biel. Gdy przywrócono go do życia, obiecał sobie, że odnajdzie kobietę, którą zobaczył.
Massimo daje dziewczynie 365 dni na to, by go pokochała i z nim została.
„Ojciec chrzestny” w połączeniu z „Pięćdziesięcioma twarzami Greya”.
Tyle dowiecie się z opisu okładkowego.
„Obrzydliwie romantyczna” - Obrzydliwa?
Tak. Romantyczna? Zdecydowanie nie.
„Skrajnie prawdziwa” - Skrajna? O tak.
Prawdziwa? - Tak (zwłaszcza jeśli chodzi o podrzędne porno).
„Inspirująca” - Inspirująca? Zdecydowanie
NIE – osobiście się przyznam, że w pewnych sferach posiadam dużo
większą fantazję i otwartość, aniżeli posiada ją „ałtorka”
i jej bohaterowie.
Jak bym
więc opisała tę pozycję?
Celowo
używam słowa ”pozycja”, ponieważ powieścią tego nazwać nie
mogę, książką również się nie da.
Powieść /
książka posiadają nie tylko fabułę, ale przede wszystkim wnoszą
coś w życie czytelnika. Jakąś myśl, refleksję, naukę, puentę,
rozważania.
TA POZYCJA
– nie wnosi w życie czytelnika nic.
No chyba,
że jest to czytelnik, który jest uzależniony od filmów porno, a
chwilowo wyłączyli mu prąd lub ma awarię sprzętów RTV. To w
takim „skrajnym” przypadku ta pozycja owszem może się okazać
ratująca życie!
Nie wiem
Kochani, co Wydawnictwo miało na myśli wydając ową pozycję pod
swymi skrzydłami? Kto podjął taką fatalną decyzję?
Wszak jest
to jedno z wiodących wydawnictw na rynku polskim. Dodam, że wydawnictwo jest jednym z moich ulubionych wydawnictw – właśnie
ze względu na wydawane powieści, które są pełne życia, prawdy i
tego wszystkiego, co dobra książka powinna w sobie mieć.
Tym
bardziej nie rozumiem, skąd decyzja o wydaniu tej pozycji!? Ba! Mało
tego (na półkach w księgarniach już stoi kolejna część tego
czegoś!)
Czy
nazwisko „ałtorki” było
aż tak kuszące?
Czy
chodziło o jej popularność
na instagramie i w
innych
mediach społecznościowych?
Czy
jest to pozycja opłacona przez panią Lipińską?
Trudno
stwierdzić. Wnikać nie zamierzam. Bo nie ma po co.
Powiem
otwarcie, chociaż serce mnie boli, że muszę pisać takie rzeczy.
Ale szanuję
WAS i właśnie ze względu na ten szacunek jaki wobec Was odczuwam –
nie mogę zmilczeć.
Unikajcie
tego gniotu, jak ognia!
Ponieważ
to co się raz przeczyta – tego się już nie odprzeczyta!
Na początek
pójdzie zatem początek (to pierwsze dwie albo trzy strony), scena w
samolocie. Scena z założenia zapewne miała być erotyczna, no ale
cóż...dla mnie to był zwyczajny gwałt oralny. Jakakolwiek by
głupia nie była ta stewardessa, to jednak gwałt jest gwałtem!
No i tu
wchodzimy szybkim krokiem w świat Massimo.
Niestety, w
tym świecie, co drugie słowo to kurwa, a chuj stanowi przecinek.
(nie)Smaczku dodają przeplatane między nimi liczne kutasy,
pierdolenie, rżnięcie i mnóstwo, naprawdę cała masa spermy
zalewającej co i raz gardła bohaterek. Aż dziwne, że się
biedaczki nie pokrztusiły od tej ilości.
Nie jestem
pruderyjna. Sądzę, że seks jest jedną z najlepszych rzeczy pod
słońcem. Nie ma znaczenia czy to seks w stałym związku czy
przelotny romans. I taki, i taki może być cudowny, wspaniały,
wznoszący nas na wyżyny licznych i niesamowitych przeżyć i
orgazmów.
„ałtorka”
z tyłu na okładce (wewnętrzna strona) nazywa się propagatorką
otwartych rozmów o seksie, gdyż jak twierdzi wciąż ubolewa nad
tym, jak mało jesteśmy, my kobiety, odważne.
Serio???
Jeśli tak
wygląda propagowanie seksu i otwartości względem jego aspektów -
to ja współczuję i „ałtorce” za takie żałosne podejście do
tematu i tym, którzy faktycznie tylko tyle potrafią z tego seksu
czerpać, co bohaterowie tej pozycji!
Bo wierzcie
mi, można z niego wyciągnąć i osiągnąć dużo więcej!!!
Jeśli
zatem jesteś osobą, która znudzona jest swoim misjonarskim
(nudnym) pożyciem i chciałabyś coś zmienić, czegoś się
nauczyć, dowiedzieć się jak to zrobić i jak zaskoczyć swego
partnera – to absolutnie NIE sięgaj po tę pozycję! Zepsujesz
sobie tylko głowę! A twój facet może być tak zaskoczony Twoim
zachowaniem, że zamiast miłej niespodzianki i mega owocnego seksu
przytrafi mu się „wpadka” i zwyczajnie ze stresu mu nie stanie.
Skupmy się
teraz na bohaterach.
Laura -
…eghmm...totalnie głupia i pusta panna. No cóż inaczej się nie
da powiedzieć. Jeśli ktoś Cię porywa, grozi, że zabije Twoją
rodzinę itp. to co robisz? Masz ochotę przelecieć swego porywacza?
Doceniasz jego walory fizyczne? Chodzisz z nim na zakupy? I cieszysz
się z drogich prezentów jakie Ci robi? A potem oczywiście idziesz
z nim do łóżka i przeżywacie ekstazę za ekstazą, nie
zapominając o falach spermy zalewającej gardło?
A tak to
właśnie wygląda w tym przypadku! Po prostu pusta lala, której
nijak nie można polubić.
Dlaczego
„ałtorka” popełniła taką bohaterkę? Nie mam pojęcia. Laura
jest doskonałym przykładem pustostanu mózgowego ale również
idealnym odzwierciedleniem kobiety bez krztyny szacunku do siebie i
bez wartości, którymi mogłaby się w życiu kierować.
Massimo -
...tyran i despota, mafiozo. Jeśli to ma być spełnienie kobiecych
marzeń? To ja szczerze ubolewam nad poziomem własnej wartości
kobiety, która ma taką wizję i potrzeby.
Ja naprawdę
lubię tzw. „bad boyów”, któż ich nie lubi?
...no ale
tutaj - „ałtorkę’ lekko poniosło. Massimo to oprawca,
morderca, zimny, wstrętny facet, który miłość do kobiety
postrzega chyba przez pryzmat ilości jej rżnięcia, względnie
ilością hektolitrów połykanej przez nią spermy, (a tak
zapomniałam o drogich prezentach).
No
cóż...ogólnie mówiąc:
Bohaterowie
są
niewiarygodni
i zwyczajnie irytujący.
Trudno
ich polubić i zrozumieć.
Styl
literacki całkowicie leży, cechuje go ubogie słownictwo i brak
różnorodnych środków językowych. Liczne
powtórzenia tych samych opisów scen stają się bardzo szybko
widoczne i niezwykle irytujące. Niestety,
nie
jest
to jedyny,
wielki
minus tej pozycji.
Fabuła
absolutnie przewidywalna i
maksymalnie nie życiowa. Nie wiem kto uznał, że to będzie
pozycja, która spodoba się czytelnikowi? I na
jakiej podstawie ten ktoś stwierdził, że polski
czytelnik jest, aż tak mało wymagający, by zadowolić się całą
masą wulgaryzmów i ordynarnych
opisów podrzędnego seksu?
Ubolewam
bardzo, nad
tym, że
coś
takiego zostało wydane!
Co więcej – została wydana już nawet
druga część tego „badziewia”. :(
Cała
seksualna otwartość została przesłoniona w „365 dniach” przez
fatalnie poprowadzoną historię, przekleństwa
(nie żebym sama czasem nie klęła), ale rynsztokowe słownictwo w
co drugim zdaniu mocno narusza moje poczucie estetyki literackiej.
„Ałtokra”
miała być może zacny
cel,
ale droga do niego i jakość
– okazały
się po prostu kiepskie
i nijakie.
NIE
POLCAM!
A
wręcz ostrzegam:
-
szkoda waszych pieniędzy na zakup tej pozycji,
-
szkoda czasu na czytanie tego czegoś,
-
szkoda sobie psuć dobrego zdania na temat polskiej literatury,
-
szkoda sobie psuć głowy (co się zobaczy, to się już nie
odzobaczy!)
Wydawnictwu
dziękuję za przesłanie pozycji do recenzji.
Ps.
Pierwszy raz nie zrobiłam własnych zdjęć do recenzji –
zwyczajnie mi się nie chciało, bo nie jest to pozycja, którą mogę
polecić i być dumna z tego, że mamy świetnych autorów.
Zdjęcie wklejone do mojego postu pochodzi z otchłani internetu.
Jeśli jednak chcecie się tym katować to pozycję znajdziecie na w.bibliotece.pl
Doskonała recenzja!
OdpowiedzUsuńA dziękuję Ci bardzo :)
UsuńZdecydowanie mówię Nie tej książce.:)
OdpowiedzUsuńtak też sądziłam Aga :)
UsuńSuper recenzja 👌 😀 Ta pozycja jak to ładnie ujęłas jest zdecydowanie na nie. Dziwne jest to że takie coś wydają a naprawdę dobre autorki muszą walczyć żeby ktoś je wydał..
OdpowiedzUsuńotóż to...
UsuńNo muszę przyznać, że wystarczająco mnie zniechęciłaś;D Nawet ten pan na okładce, jakiś taki nieprzekonywujący ;)
OdpowiedzUsuńFemina domi - grunt to nie katować się podrzędną literaturą dla ludzi bez wyobraźni. Cieszę się, że unikniesz dzięki temu straty czasu, który jest tak bezcenny.
UsuńSądzę, że wydawnictwo jednak nie żałuje wydania tej książki, bo biznesowo jest to dla nich opłacalne. Dużo mówi się o tej książce, wzbudza kontrowersje, a tym samym przyciąga czytelników nie tylko poszukujących takich wrażeń z lektury, ale i tych, którzy chcą się przekonać, o co tyle szumu. Niestety. Chciałoby się, żeby wydawnictwa kierowały się jakością książek, podejmując decyzję o ich wydaniu, ale najważniejsza jest kasa. Chcą wydać bestseller, a jak widać, ta książka trafia w ręce wielu czytelników, czyli zysk biznesowy jest. Dlatego też wydają drugą część, to przyniesie im kasę na wydawanie bardziej wartościowych książek. Ideałem byłoby, gdyby taka "pozycja" nie spotykałaby się z dużym popytem i wydawca potem dwa razy by się zastanowił, zanim wydałby coś takiego. Ale niestety popyt jest, więc będą takie książki wydawać, póki będą się sprzedawały.
OdpowiedzUsuńOtóż to, Majeczko, lepiej bym tego nie ujęła.
UsuńDoskonała recenzja
OdpowiedzUsuń;)
UsuńDopiszę jeszcze, że ostra i bezpośrednia, i oto moim zdaniem chodzi
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Myślę, że szczera wypowiedź to podstawa bycia wiarygodnym.
Usuń