poniedziałek, 29 maja 2017

"HORMONIA" czyli drugie dojrzewanie





"HORMONIA"

Natasza Socha 
Seria: Matki, czyli córki (tom 1)
Wydawnictwo: Pascal

 Udało mi się, zarówno zdobyć jakiś czas temu, jak i w końcu przeczytać pierwszy tom z serii: Matki, czyli córki autorstwa Nataszy Sochy.

Swoją przygodę z bohaterami zaczęłam dość nietypowo, bo od tomu drugiego, przez trzeci a na pierwszym skończywszy. Jednak w niczym mi to nie ujęło. W zasadzie patrząc wstecz mogę powiedzieć, że nawet na tym skorzystałam. I każda z tych części wpasowała się doskonale w codzienność mojego życia, odrywając mnie od problemów.

"Hormonia" Nataszy Sochy to początek (choć w moim przypadku koniec) spotkania z Kaliną, Kosmą, Konstancją, Kirą i Józefem.

Kalina ma 45 lat i panicznie boi się dojrzałości. Słowo „menopauza” przeraża ją bardziej niż trzygłowy smok. Boi się również matki, podejmowania samodzielnych decyzji, a nawet wyjścia do kawiarni w pojedynkę. W torebce nosi listę marzeń, które pod wpływem spotkania z nieznajomym mężczyzną w końcu postanawia spełnić.
Czy rozbierze się na plaży nudystów?
Zje śniadanie w łóżku?
Zakocha się, nie zważając na nic?
A może po raz pierwszy dowie się, jak smakuje wolność?

Harmonia to książka o sile i mądrości kobiet, ale także o ich lękach i skrzętnie ukrywanych tajemnicach. O wewnętrznej harmonii. I oszalałych hormonach.


       Ta część trafiła do mnie najbardziej ze wszystkich.
Chociaż nie mam nadopiekuńczej matki, która dusi mnie we własnym sosie, nie dotarłam jeszcze też do okresu menopauzy, ale ja podobnie jak Kalina do tej pory opierałam się na innych - emocjonalnie ma się rozumieć. Zawsze wszystko i wszyscy na pierwszym miejscu, a ja gdzieś daleko z tyłu, cień własnego cienia.

      Czytając "Hormonię" zachłysnęłam się powietrzem (bez oparów trawki, a szkoda może by się przydało), pośmiałam się, popłakałam...
Ale przede wszystkim zrozumiałam, że życie pisze różne scenariusze, lepsze, gorsze...jednak czy musimy się na to godzić?
Nie!!!
      Kalina urwała się z matczynej smyczy, by odnaleźć siebie, ruszyła w podróż życia z kartką zapisaną marzeniami, rzuciła się na głęboką wodę, by złapać wiatr w żagle i spotkała na swej drodze wielu cudownych ludzi. A na końcu spotkała swoją najlepszą przyjaciółkę i pogadała z nią od serca grożąc palcem :)
Kreacja postaci Szarloty i Marianny - fantastyczna! Co za kobiety! Na samą myśl o nich mam ochotę spotkać je osobiście i zapytać "hello, co słychać?"
Kosma - ciapkowaty jak zawsze, a jednocześnie cudownie męski. Nic dziwnego, że Kalina wpadła po uszy :)
         I powiem Wam, że po przeczytaniu "Hormonii", pomału dojrzewam do zerwania się ze smyczy, którą nota bene sama sobie zaplotłam wokół szyi. Nie będę cieniem, dodatkiem do jakieś, czyjejś całości. Tak jak napisała Natasza Socha w dwóch zdaniach, najszybciej zabija nas stanie w miejscu.
Nie będę stała i czekała aż manna spadnie mi z nieba. Skoro Kalina ruszyła przed siebie to i ja ruszę...może trochę wolniej i pod górkę, ale w końcu.


Polecam Wam bardzo gorąco przeczytanie całej serii - naprawdę warto!
Natasza Socha ma w moim odczuciu niespotykany dar pisania po ludzku o sprawach ludzkich i codziennych, o kompleksach, cellulicie czy nawet orgazmie. Czyli tak naprawdę o wszystkim tym co siedzi w kobietach, a czasem wstydzimy się o tym powiedzieć na głos (ona mówi za nas). A przecież nie od dziś wiadomo, że jeśli strachu nie nazywamy jego własnym imieniem - staje się on coraz większy.
Bądźmy więc szczerzy wobec siebie i czas w końcu znaleźć tą Hormonię, niezależnie od tego ile ma się lat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz