niedziela, 9 grudnia 2018

"To nie jest Twoje dziecko" - Małgorzata Falkowska




TO NIE JEST

twoje

DZIECKO

Autor: Małgorzata Falkowska
Wydawnictwo: Lira


Ta powieść to moje pierwsze spotkanie z twórczością Małgorzaty Falkowskiej. Książka długo czekała na swoją kolej, gdyż niestety nie potrafię rozciągać swojego czasu.
„To nie jest twoje dziecko” przykuło moją uwagę nie tylko samym tytułem, ale również dość kontrowersyjnym opisem okładkowym. 
Temat niemalże tabu, co nie znaczy, że nie istnieje.

Jak wysoka może być cena macierzyństwa? Troje bohaterów: dobrze sytuowane małżeństwo, Anna i Paweł, oraz studentka Michalina, podejmuje brzemienną w skutkach decyzję, która nieodwracalnie zaważy na losie każdego z nich.

"To nie jest twoje dziecko" jest mroczną opowieścią o jednym z największych pragnień ludzkości i o tym, że złe wybory są często początkiem końca. Intryga, niespełnione nadzieje dwóch matek i umiejętnie budowane napięcie sprawią, że lektura tej książki nikogo nie pozostawi obojętnym.

Muszę przyznać się przed Wami, że do dziś mam mieszane odczucia dotyczące tej powieści.
Z jednej strony powieść wciąga, nie zaprzeczę, bo bym skłamała. Przeczytałam ją praktycznie na biegu i nie mogłam się oderwać, wciąż pragnąc dowiedzieć się więcej i zrozumieć więcej.
Z drugiej zaś strony - tak bardzo wkurzały mnie niektóre postępki bohaterów, że miałam chęć (dosłownie) nakopać im do tyłków. 
A z trzeciej strony cała ta historia wzbudziła we mnie ogromne refleksje, na które nie mam jednoznacznych odpowiedzi. 

Narracja prowadzona jest pierwszoosobowo z podziałem na wszystkie trzy główne postaci. Dzięki temu zabiegowi czytelnik ma okazję poznać historię z trzech perspektyw: Anny, Pawła i Michaliny.


Anna – kobieta silna, wykształcona i pewna siebie...ma prawie wszystko. Dobrą pracę, pieniądze, władzę, fantastyczny dom, dobrego zakochanego w niej po uszy męża… Do pełni szczęścia brakuje jej dziecka. Jej bezpłodność jest jak rysa na szkle w jej idealnym życiu. Początkowo polubiłam ją bardzo, byłam pełna empatii wobec niej i zrozumienia, nie tylko ze względu na jej ułomność, ale również ze względu na jej trudne dzieciństwo. Do czasu...
Kiedy w jej (i jej męża) życiu pojawia się Michalina, a w głowie Anny rodzi się „plan dziecko” w bohaterce zachodzą ogromne zmiany, których nijak nie potrafiłam zrozumieć.
Na zewnątrz nadal dobra i idealna Anna – okazała się zepsutym gnijącym od środka jabłkiem.
Tak mogę to ująć, nie chcąc zdradzać Wam zbyt dużo. Nie byłam w stanie w żaden sposób nadal sympatyzować z tą bohaterką.

Paweł – przystojny, pełen dobroci mąż Anny, który świata poza nią nie widzi. Która kobieta nie marzy o takim partnerze? Ja chyba nie znam takiej...Mężczyzna do bólu zakochany w swej kobiecie. Idealizuje jej obraz i usprawiedliwia każde zachowanie Anny – często nie mogłam tego pojąć...bo gdzieś tam we mnie było wszystko to czego dopuściła się jego żona, o czym on nie miał pojęcia. Współczułam mu, bo zdałam sobie sprawę z tego, że kompletnie uzależnił swoje istnienie i funkcjonowanie od decyzji i zachowań swej żony. Wodził za nią nosem jak pies, spełniał każdą jej zachciankę, akceptował wszystko, nawet jeśli nie było to zgodne z jego etyką zawodową i ludzką moralnością. Tak naprawdę mogę stwierdzić, że był uczuciowo zniewolony do potęgi „entej”. Anna też się cieszy. Inaczej niż ja, ale jest szczęśliwa. Chodzi po domu i głaszcze ten swój brzuch, jakby to w nim rozwijał się płód. Ten, którego tam na pewno nie ma...”.
Paweł nie potrafił, nie chciał czy nie miały siły się sprzeciwić i żyć według własnych reguł?

Michalina – młoda, biedna studentka, której los spłatał figla w postaci jednorazowego seksu i jego konsekwencji. Scenariusz stary jak świat...ale jakże prawdziwy...tak prawdziwy i smutny, że trudno sobie to wyobrazić. Momentami było mi jej szkoda, chwilami byłam na nią zła, a czasami miałam chęć potrząsnąć jej ramionami tak mocno, by się dziewczyna ocknęła i zaczęła w końcu racjonalnie myśleć. W moim odczuciu była nieco naiwna – ale akurat ja jestem ostatnią osobą na tym świecie, żeby móc ją z tego powodu oceniać. Któż nie bywa naiwny w tej naszej szarej codzienności? Zdarza się każdemu. Szkoda tylko, że za tę naiwność przychodzi nam zapłacić często najwyższą cenę.


„To nie jest twoje dziecko” to specyficzna powieść. Opinie są podzielone na jej temat.
Moim zdaniem autorce nie chodziło o zagłębianie się w najdrobniejsze detale, bardziej chyba chodziło o aspekt psychologiczny całej tej trudnej sytuacji, którą zgotowali sobie nawzajem bohaterowie.
Sytuacja niecodzienna, niezgodna z polskim prawem, karalna, moralnie potępiana i stygmatyzowana. A jednak takie rzeczy się dzieją w naszym kraju. Są zakopane głęboko pod stosami pieniędzy, zamiecione pod dywan, załatwiane pokątnie.
Małgorzata Falkowska nie moralizuje, nie ocenia, nie wyjawia swego prywatnego stanowiska dotyczącego tej konkretnej historii.
Autorka w moim odczuciu bardzo dobrze nakreśliła portrety psychologiczne postaci, głęboko zajrzała w ich dusze, dzięki czemu, poznajemy ich od podszewki. Był to zabieg celowy – po to, by każdy odbiorca indywidualnie podszedł do zagadnienia i wyrobił sobie własne zdanie na temat.
Stąd też jak mniemam opinie o książce są tak podzielone.

I bardzo dobrze.
Nie byłoby normalnie gdyby opinii o podjętym przez autorkę temacie nie było sporo, a przy tym każda inna.
Mroczna historia opowiedziana przez Małgorzatę Falkowską mogła się zdarzyć, nie musiała...ale któż to wie? W każdym razie - zaistniała na kartach jej powieści.
Być może ku przestrodze?
A może po to, byśmy zobaczyli, że nic nie jest takie, jak na pierwszy rzut oka wygląda?

Życie ... to taka pojemna walizka, która wydaje się nie mieć dna. Upychamy w niej wszystko. Czasem złożone uważnie wspomnienia, które chcemy pielęgnować, czasem wrzucone luzem, jakbyśmy chcieli o nich zapomnieć. Każdego dnia dokładamy coś nowego, aż w końcu należy otworzyć kieszenie walizki, aby zdobyć dodatkowe miejsce. Coś, co wydaje się nie mieć końca, nagle znajduje dno. Wtedy właśnie nadchodzi kryzys. To on pomaga nam wybrać, czy upychać wszystko dalej, czy wpierw pozbyć się niepotrzebnego.”


To nie jest twoje dziecko” to powieść, którą mogę śmiało Wam polecić.
Jednak ostrzegam, jeśli spodziewacie się słodkości, miodu i ckliwości – to nie tędy droga.
Ta książka zdecydowanie do takich nie należy!
To historia o mrocznych zakamarkach duszy, które budzą się w nas pod wpływem niecodziennych sytuacji. Autorka opowiada, o tym, że każdy człowiek ma w sobie dobro i zło, i jedynie od nas samych zależy, któremu z nich damy większe udziały w życiu.



Znajdź i wypożycz na w.bibliotece.pl


4 komentarze:

  1. Powiem szczerze, że dotychczas recenzję, na które trafiam dotyczące tej książki, nie były zbyt pochlebne i czułam się zawiedziona. Jednak Twoja recenzja przewróciłam mi nadzieję, że jednak, jest to książka, która może mi się spodobać. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Agnieszko. Moim zdaniem warto przeczytać, tylko aby pojąć sedno całej historii trzeba być dojrzałym emocjonalnie człowiekiem.

      Usuń
  2. Przeczytałam tę książkę. Nie była zła, ale jak dla mnie naciągana. Bohater, bezkrytycznie zapatrzony w żonę. Żona psychiczna i studentka z mentalnością nastolatki (wielka miłość po paru godzinach w klubie) - spłycam ;) Dla mnie bohaterowie mało wiarygodni, a więc i historia mało wiarygodna, ale nie najgorzej napisana i sam temat interesujący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, jest to dość specyficzna powieść, owszem nie brakuje w niej niedociągnięć czy nawet naciągnięć pewnych faktów, mimo to sama fabuła i podjęty temat są moim zdaniem dobre, nawet bardzo...to wciąż taki niszowy krąg tematyczny, który powoli się rozwija. W planach mam jeszcze "Surogatkę". Czytałaś?

      Usuń