„KONKURS
NA ŻONĘ”
Autor:
Beata Majewska
Cykl: Konkurs
na żonę (tom 1)
Wydawnictwo:
Książnica PUBLICAT
„Konkurs
na żonę” autorstwa Beaty Majewskiej (znanej również pod
pseudonimem Augusta Docher), to mój czytelniczy debiut z jej
twórczością.
Muszę
przyznać szczerze, że treść książki zaskoczyła mnie w stopniu
nieporównywalnym do niczego. Wcześniej przed jej otrzymaniem,
gdzieś tam natrafiałam na opisy, ale nie wzbudziły one we mnie
tego poczucia must have jak czasem się to zdarza. Czytając
okładkowy opis, sądziłam, że to lekka, wręcz banalna historyjka,
którą będę mogła sobie przeczytać na wyrywki.
Młody
prawnik z Krakowa, Hugo Hajdukiewicz, planuje jak najszybciej zmienić
stan cywilny. Założenie rodziny przed trzydziestymi urodzinami to
warunek narzucony mu w testamencie przez wuja. W poszukiwaniu
idealnej kandydatki pomysłowy biznesmen wprowadza w życie plan
„Żona”.
Wkrótce
poznaje młodziutką, nieśmiałą studentkę. Niedomyślająca się
niczego dziewczyna szybko ulega urokowi przystojnego mężczyzny.
Jednak misternie przygotowany plan matrymonialny niespodziewanie
wymyka się spod kontroli…
Brzmi
słodko i romantycznie, czyż nie?
Okładka
książki, równie niepozorna i skromna jak opis Wydawnictwa.
Tymczasem
wnętrze to prawdziwa perła ukryta w delikatnej skorupce.
Z
zachwytem mogę powiedzieć, że mam swoją kolejną ulubioną
autorkę!
„Konkurs
na żonę” Beaty Majewskiej to fantastyczna lektura, która
swoją treścią oczarowała mnie i dosłownie wciągnęła na całe
dwa dni, aż do pierwszej nocy. Zatopiłam się w niej od pierwszej
strony i przeczytałam z zapartym tchem, wypełniana, co chwilę,
coraz to nowszymi odczuciami.
Był
śmiech i były łzy, był strach i radość.
Pani
Beata ma prawdziwy dar kreowania historii i kształtowania swoich
bohaterów. Dzięki temu stworzyła powieść, od której nie sposób
się oderwać.
Lekki,
zwyczajny można by rzec, styl pisania autorki sprawia, że już od
samego początku wbiłam się w rzeczywistość Krakowa oraz Podola
małej wsi za Tarnowem i nie chciałam jej opuszczać, aż do
ostatniej strony. Ba! Jakby tego było mało, od razu złapałam się
za kolejny tom, bo szkoda mi było rozstawać się z bohaterami mimo
późnej nocnej pory.
Styl
pisania bardzo przypadł mi do gustu. Sposób w jaki autorka dobrała
słownictwo, zmanipulowała je po swojemu oraz wplotła w nie pełne
mądrości frazeologizmy sprawił, że książka nabrała
autentyczności i prawdziwego ducha.
„Świat
się nie kończy, gdy bliska osoba odchodzi lub zawodzi.
Ciągle
jeszcze jest ktoś dla ciebie najważniejszy, ty sama.”
Bohaterowie
„Konkursu na żonę” to świetnie i zamysłem wykreowane postaci.
Są prawdziwi, tacy jak za płotem. Nie można ich nie pokochać.
Zwłaszcza babci Zosi, która objęła moje serce swoim ciepłem i
miłością.
Gdzieś
w internecie trafiłam przypadkiem na opinię, że mieszkańcy Podola
zostali przedstawieni jako osoby zacofane.
Zdecydowanie
nie zgadzam się z takim twierdzeniem! Moim zdaniem mieszkańcy wsi –
zwłaszcza starsi przedstawiciele – zostali stworzeni przez autorkę
w bardzo realny sposób. Są pełni ciepła, mądrości i mają swoje
autentyczne zasady i wartości, których się trzymają. Nie pędzą
nigdzie i nie gonią za niczym, zwyczajnie żyją a najważniejsze
dla nich to honor, Bóg i rodzina.
„Można
się kochać na zabój i różnić pięknie i mocno...”
Główni
bohaterowie Hugo oraz Łucja to dwa magnesy, które spotkały się
przypadkiem na osi życia, potocznie mówiąc to plus i minus, które
wzajemnie przyciągnęły się do siebie.
Hugo
– ktoś powie, że nie polubił go bo to bubek, ja powiem, że
zakochałam się w nim. Świetny facet, choć swoje za uszami ma i to
nawet grubo! Ale któż nie popełnia błędów? Uwielbiam bohaterów
dynamicznych, są moją słabością, dlatego zauroczył mnie
niesamowicie.
Łucka
– też jest cudna. Jej niewinność, nieśmiałość są urocze.
Lecz mimo tego wcale nie jest głupią gąską, wręcz odwrotnie.
Łucja nie ma łatwego charakteru: jest masakryczną gadułą. To
wrażliwa dziewczyna o wielkim sercu, a jednocześnie jest bardzo
twarda i stanowcza. Bardzo przypomina mi mnie samą. I chyba właśnie
dlatego tak bardzo jej kibicowałam. Hugo określił ją
bezapelacyjnie mianem: „diablica w skórze anioła”.
„Konkurs
na żonę” to misternie uszyta fantastyczna opowieść o
miłości, o pragnieniu bycia kochanym i cenionym, owiana zwykłą
codziennością z jej wszystkimi kłopotami i zmartwieniami.
Przetykana rodzinnym ciepłem i niewymuszonym humorem, w której nie zabrakło
miejsca na mądrość ludową oraz wiarę.
Książka
jest tak starannie skomponowana, że apetyt na nią rośnie w miarę
jedzenia, dokładnie jak przy najwyśmienitszym deserze - nie za
słodkim i nie za gorzkim – idealnym.
Łapie mocno za czytelnicze serce i nie puszcza...trzyma mocno i prawdziwie.
Jeśli
jeszcze nie macie jej na swoich półkach to gorąco Was do tego
zachęcam!
"Konkurs na żonę" Beaty Majewskiej to prawdziwa gratka, przy której warto zapomnieć się na dłuższą
chwilę i wraz z Łucją i Hugo popłynąć w podróż po marzenia po 304 stronach.
Za
możliwość przeczytania i egzemplarz do recenzji dziękuję
najpiękniej samej autorce Beacie Majewskiej oraz Wydawnictwu Książnica PUBLICAT.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz